Pomiń zawartość →

Tag: Maisie Williams

Mary Shelley

Gdyby nie ta inteligentna angielska dziewczyna, nie wiadomo jak rozwinąłby się romantyzm, jak wyglądałaby przyszłość powieści gotyckiej i czy mielibyśmy literaturę fantastyczno-naukową. Jako czytelnicy i odbiorcy wszelkich tworów kultury masowej, zawdzięczamy jej naprawdę wiele, dlatego też cieszy ogromnie powrót zainteresowania jej osobą, związany z filmową ekranizacją dziejów głośnego na całą Europę romansu. Któż by nie chciał wiedzieć, z jakiego pokręconego i wybitnego umysłu zrodził się sam potwór Frankensteina, ojciec wszelkiej maści mutantów i hybryd oraz uniwersalny symbol tego, jak się może skończyć zabawa człowieka w Boga? I choć film nie zachwyca, jest to zdecydowanie pozycja obowiązkowa tego lata, szczególnie dla młodszych widzów, którzy o literaturze romantycznej nie wiedzą prawie nic, a poeci i pisarze kojarzą im się jedynie z bandą nudziarzy z lokami na głowie i w fałdzistych, bufiastych koszulach, którzy patrzą na nich zamglonym wzrokiem ze ścian klas do nauki języka polskiego. Wszak Mary i jej ukochany Percy prowadzili iście rockandrollowy styl życia :)

Skomentuj

Luźne refleksje po finale szóstej serii Gry o Tron

Wszyscy piszą, to ja też napiszę, choć daleko mi do zachwytów nad ,,najbardziej szokującym odcinkiem całej serii”. Pożytek z tego co się wydarzyło jest przynajmniej taki, że wreszcie do mnie dotarło dlaczego tysiące ludzi na całym świecie uważają, że warto śledzić poczynania bohaterów zamieszkujących fantastyczną krainę stylizowaną na średniowieczną Europę, którzy są jednowymiarowymi pacynkami, zupełnie pozbawionymi psychologii lub swoje życie wewnętrzne przed widzami skrzętnie ukrywają. Gdyby twórcy Gry o Tron pozwolili nam zrozumieć wewnętrzną motywację postaci, moglibyśmy przecież przewidzieć ich dalsze losy, no i nie byłoby niespodzianki w finale. A tak, patrzymy na dziewięć pierwszych odcinków serii nie bardzo rozumiejąc co i dlaczego się dzieje, błądzimy w wątkach niczym dzieci we mgle, ale za to po finale możemy powiedzieć, że jesteśmy naprawdę zaskoczeni, niespodzianka się udała i zginęli nie ci, na których stawialiśmy, a zupełnie inna grupa obwieszonych klejnotami i śmiesznymi ubraniami psychopatów. Hurra!

Skomentuj

Gra o tron

No i mamy wreszcie z utęsknieniem wyczekiwany początek czwartego sezonu Gry o tron. Już od pierwszego odcinka twórcy bardzo wyraźnie przypomnieli mi, za co tak nie lubię formuły tej produkcji, co mnie niemożebnie wkurza, a jednocześnie co mnie fascynuje i sprawia, że jestem pewna iż obejrzę kolejne odcinki i sezony, a nawet film kinowy, jeśli nie daj Boże taki powstanie. Jednym słowem Gra o tron to serial, który fascynuje i przyciąga głównie olbrzymimi finansowymi nakładami i dość powierzchowną baśniowo-średniowieczną wizją. Jest jak kolorowa baśń dla dorosłych, z nieprzyzwoitą wręcz ilością seksu i przemocy. To produkcja którą kocham nienawidzić, o której wiem, że nie wypada powiedzieć nic złego ponieważ każdy, ale to absolutnie KAŻDY musi uwielbiać Grę o tron. Zbliżenia na piersi, smoki oraz smutny karzeł odciągają przecież bardzo skutecznie uwagę widzów od tego, że serial jest z sezonu na sezon coraz słabszy, a książka, na motywach której go nakręcono, to też żadne arcydzieło (z wielkim bólem zmęczyłam pierwszy tom, ale co się naziewałam…).

5 komentarzy