Pomiń zawartość →

Dwie spłukane dziewczyny i zwierzaki (3 odcinek 3 serii)

Gdybym nie miała już kotów, to po ostatnim odcinku 2 Broke Girls (And the Kitty Kitty Spank Spank) z pewnością bym sobie jakiegoś przygarnęła. W ogóle bardzo podoba mi się podejście bohaterek tego serialu do zwierząt, dlatego ten wpis nie będzie żadną recenzją, a spontanicznym wyrazem radości z powodu tego, że ktoś widzi prawdziwe piękno futrzaków i potrafi to tak śmiesznie i czule pokazać. Zanim jednak o kotku z ostatniego odcinka, to wypada napisać kilka słów o jego zwierzęcym poprzedniku, czyli Kasztanku.

Kasztanek jest koniem jednej ze spłukanych dziewczyn, Caroline i wraz z nią wprowadził się do zakapiorskiego mieszkania Max. Żyją sobie odtąd w trójkę, one w mieszkaniu, a on tak trochę na zewnątrz. Najpierw spędzał czas na podwórku (ewentualnie pod przykryciem derki), zaglądając często przez okno do kuchni w poszukiwaniu marchewki. Nie muszę chyba nikogo przekonywać o tym, że Kasztanek jest przeuroczy i inteligentny. Obie główne bohaterki zawsze wypowiadają się o nim z ogromną sympatią i szacunkiem, a Max nawet zabiera go na spacer jak pieska (i tak, sprząta kupy z nowojorskich ulic, gdybyście się zastanawiali). Ci, którzy nie kochają zwierząt tak jak Bóg przykazał, myślą sobie pewno, że dziewczyny na głowę upadły, żeby konia w mieście trzymać, ale to nic. One same nawet raz w to zwątpiły i znalazły inną opiekę dla konia, który na szczęście powrócił po kilku odcinkach. Spytacie pewnie ,,A co zimą począć z konikiem?”. Babeczkarki znalazły na to sposób. Zaprzyjaźniły się z miłym młodzieńce, który wybudował Kasztankowi szopkę na podwórku. No genialne!

Oczywiście nie ze wszystkimi zwierzakami tak dobrze im idzie. Szczury na przykład nie dały się obłaskawić. I w pierwszej, i w drugiej cukierni doszło do zmasowanego ataku gryzoni, po czym zostały bolesne ślady, głównie na ciele Caroline. Warto podkreślić, że samych szczurów we własnej osobie nie widać na ekranie, a jednak czuć grozę.

No i wreszcie Kiciuś z ostatniego odcinka. Jakoże Max jest zafascynowana wszystkim co pokażą na YouTubie, prędzej czy później musiało do tego dojść. Kiciuś sam ją sobie wybrał miaucząc pod drzwiami coś co brzmiało Jak ,,Hello!”. Ci, którzy nie mają kotów, uznają to pewno za totalne dziwactwo, ale one naprawdę tak robią. Moja kotka miauczy swoje MauMau, tak że brzmi jak mama. Gdy usłyszałam to pierwszy raz, myślałam, że mam omamy słuchowe. Nie dziwię się więc dziewczynom, że przygarnęły kociaka. Oprócz przypuszczeń, kim właściwie jest Kiciuś (zbiegiem z domu bez miłości, czy duchem zmarłej koleżanki Zośki-sprzątaczki) w odcinku świetne było pokazanie typowej (ale przesadzonej) kociary. To trzeba zobaczyć! Małe mieszkanko, a tam kot na kocie. W dodatku populacja ciągle rośnie. Dla większości widzów to pewno koszmar, a dla mnie właściwie spełnienie snów. Jak to możliwe? Cóż, ten kto nie ma kota, nie zrozumie (a co, tylko matki mogą tak mówić?). Moje uzależnienie od kociej obecności ostatnio osiągnęło apogeum w postaci pomysłu, by stworzyć zminiaturyzowaną kocią rasę. Takie maluchy, które można by nosić w kieszeni i kiziać w każdej chwili. Jestem szalona? Bardzo możliwe. Dzięki temu jednak podzielam sympatię Max do kotów i w ogóle bardzo mi się podoba, że jest cyniczna i wredna dla ludzi, ale przy zwierzakach się po prostu roztapia z czułości. Doskonale też rozumiem jej cichą nadzieję na to, że Kiciuś nauczy się grać na pianinie i zostanie gwiazdą Internetu.

Ludzie, oglądajcie Dwie spłukane dziewczyny i koniecznie przygarnijcie jakiegoś kota bo ciężka zima się zapowiada.

Opublikowano w Seriale

Komentarz

  1. Magda Magda

    Hej, fajnie, że napisałaś o tym serialu, bo mało osób go zna :) Jest świetny :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *