Pomiń zawartość →

Miesiąc: kwiecień 2014

Upstream Color

Dobrze jest czasem obejrzeć coś niskonakładowego, ambitnego, artystycznego, nieoczywistego, ale gdy to coś jest wprost nieznośnie irytujące, niezrozumiałe, a momentami wręcz kretyńsko śmieszne, nie ma co się łudzić, że to tak miało być, że jest tak głęboko, że jesteśmy za głupi by zrozumieć. W takich wypadkach należy niezwłocznie wyłączyć ekran lub wyjść z kina, bo prawdopodobnie gapimy się na jakiś nadęty kicz. Niestety, niby o tym wiem, ale wciąż mam problem z tą zasadą. Zawsze staram się dać filmom druga szansę. Upstream Color, mimo kilkukrotnego wyłączania, również dostał taką szansę i zmęczyłam go do końca. Zapewniam, że nie było warto.

Skomentuj

Legenda Herkulesa (The Legend of Hercules)

Legenda-HerkulesaJuż wiele razy dzieliłam się z wami swoją wielką sympatia do filmów i seriali o mitologiczno-antycznej tematyce. Podejrzewam, że jak wielu ludzi w moim wieku, wychowanych na Xenie i Herkulesie, zwyczajnie kojarzę tę tematykę z czymś baśniowo kolorowym, ciekawym, pouczającym, no i oczywiście obdarzonym dość specyficznym humorem i nastrojem. Dlatego też cały czas czekam kiedy powstanie następna dobra (w sensie dająca się oglądać bez bólu) produkcja tego typu. Samym Rzymem prawdziwy fan przecież nie wyżyje. Niestety, moi drodzy, to jeszcze nie tym razem! Popełniłam wczoraj straszny błąd i obejrzałam tę dziwną Legendę Herkulesa. Pomyślałam, że to będzie dobra rozgrzewka przed nadchodzącym Herkulesem z Dwaynem Johnsonem w roli głównej. Ostrzegam, nie bierzcie ze mnie przykładu i nie oglądajcie tego kiczowatego badziewia, no chyba, że chcecie się pośmiać (ale takim strasznym, demonicznym, histerycznym śmiechem).

4 komentarze

Gra o tron

No i mamy wreszcie z utęsknieniem wyczekiwany początek czwartego sezonu Gry o tron. Już od pierwszego odcinka twórcy bardzo wyraźnie przypomnieli mi, za co tak nie lubię formuły tej produkcji, co mnie niemożebnie wkurza, a jednocześnie co mnie fascynuje i sprawia, że jestem pewna iż obejrzę kolejne odcinki i sezony, a nawet film kinowy, jeśli nie daj Boże taki powstanie. Jednym słowem Gra o tron to serial, który fascynuje i przyciąga głównie olbrzymimi finansowymi nakładami i dość powierzchowną baśniowo-średniowieczną wizją. Jest jak kolorowa baśń dla dorosłych, z nieprzyzwoitą wręcz ilością seksu i przemocy. To produkcja którą kocham nienawidzić, o której wiem, że nie wypada powiedzieć nic złego ponieważ każdy, ale to absolutnie KAŻDY musi uwielbiać Grę o tron. Zbliżenia na piersi, smoki oraz smutny karzeł odciągają przecież bardzo skutecznie uwagę widzów od tego, że serial jest z sezonu na sezon coraz słabszy, a książka, na motywach której go nakręcono, to też żadne arcydzieło (z wielkim bólem zmęczyłam pierwszy tom, ale co się naziewałam…).

5 komentarzy

Stan kryzysowy (Crisis)

Nie wiem jak to możliwe, ale w tym serialu absolutnie wszystko jest nie tak, a w efekcie oglądanie go skutkuje poważnym bólem oczu i rozsadzaniem mózgu z powodu frustracji i rozczarowana. Już odkąd obejrzałam pierwszy odcinek, podobnie jak tysiące widzów na całym świecie, zadaję sobie pytanie o to, co taka utalentowana artystka jak Gillian Anderson robi w ogóle w takiej szmirze. Ktoś powinien ją uratować. Reszcie aktorów nie współczuję, ponieważ mam przeczucie, że ktoś z premedytacją zebrał w jednym Stanie kryzysowym grupę najbardziej nijakich, najmniej utalentowanych i irytujących ludzi, jakimi dysponuje amerykański przemysł filmowy.

Skomentuj

Duże złe wilki (Big Bad Wolves)

Duze-zle-wilkiDuże złe wilki, czyli dzieło znane szerzej jako ,,najlepszy film 2013 roku według Tarantino” to moim zdaniem jeden z tych filmów, w których co kilka minut zadajecie sobie pytanie ,,Ale o co chodzi?” i to nie w sensie pozytywnego zaskoczenia. Może to kwestia różnic kulturowych, do których przez niecałe dwie godziny seansu mój mózg nie zdążył się zwyczajnie dostroić, bo wszak film jest produkcji izraelskiej, bohaterowie wypowiadają frazy po hebrajsku, a to już dla mojego ograniczonego umysłu prawdziwy dyskomfort. Moje zniechęcenie do tego absolutnie nie-arcydzieła wynika też chyba właśnie z rekomendacji Tarantino, bo zwyczajnie spodziewałam się przez to więcej niż otrzymałam jako widz.

Komentarz