Pomimo iż serial opowiada o młodej kobiecie, która właśnie się dowiedziała, że ma raka, nie spodziewajcie się hitu na miarę Słowa na R (The Big C). Chasing Life jest bardziej w klimacie Kochanych kłopotów, tylko mniej dowcipnie i bardziej anemicznie. Moim skromnym zdaniem każdy odcinek tego serialu mógłby być o połowę krótszy, co zresztą łatwo można osiągnąć nie tracąc przy tym nic z akcji; wystarczy tylko wyciąć wszystkie omdlewające, przeciągłe i boleściwe spojrzenia głównej bohaterki. Choć jest to produkcja na ważny rakowy temat, to niestety muszę przyznać, że April (Italia Ricci) straszliwie działa mi na nerwy i momentami chciałabym by białaczka ją pokonała, żeby wreszcie przestała biadolić. No naprawdę dobry pomysł, ale kiepskie wykonanie.
April mieszka w Bostonie i właśnie rozpoczyna karierę dziennikarską, kiedy przez przypadek dowiaduje się, że cierpi na białaczkę. Choroba zupełnie nie mieści się w jej światopoglądzie i do pewnego momentu dziewczyna robi wszystko by wyprzeć ją ze świadomości. Na szczęście wujek George (którego nie widziała od lat, a który przypadkiem jest specjalistą od leczenia nowotworów) nie pozwala ją na dłuższe zaniedbywanie zdrowia. Jak na piękną, inteligentną i przebojową Amerykankę przystało, April umawia się z prawdziwym przystojniakiem, ma skomplikowane życie rodzinne i zmaga się z traumą z przeszłości. Jej biedny tatuś, znany powieściopisarz, zmarł w wypadku, i od tamtego czasu April mieszka w domu rodzinnym wraz z siostrą, mamą i babcią (tak, jest i babcia). Rodzinne ciepełko, w robocie coraz lepiej, aż żal psuć atmosferę, zatem jej nie psujmy. Odwlekanie wyjawienia strasznej tajemnicy i przekładanie kolejnych badań to główny temat większości scen. Więcej jest chyba tylko tych, w których April skarży się, że za dużo pracuje i jest taaaka zmęczona. To w sumie nawet śmieszne, ponieważ twórcy serialu bardzo rzadko pokazują mimozowatą ślicznotkę kalającą się jakąkolwiek dziennikarską robotą. No, ale wierzymy jej na słowo.
Oczywiście najbardziej mnie tu razi denerwująca postać chorej April, która zachowuje się tak, jakby zupełnie nie zależało jej na przeżyciu, a o jej zdrowie mają się martwić wszyscy dookoła. W dodatku Italia Ricci jest ładna, ale zupełnie pozbawiona talentu i lepiej by było, gdyby w ogóle się nie odzywała. Szkoda naprawdę, zwłaszcza, że aktorka wygląda jak sobowtór Rose Byrne.
Bardzo irytujący jest w Chasing Life także ogromny przesyt tematów. Wątki chorobowe łączą się z rodzinnymi tajemnicami (pojawia się kolejna siostra), praca zawodowa z romansowaniem, a do tego jeszcze randkująca mamusia, babcia uzależniona od hazardu i oczywiście młodsza siostra, która jest najbardziej typową ,,niepokorną” nastolatką na świecie. Są oczywiście też wątki poboczne związane z przyjaciółką, chłopakiem i każdym, o kim niby pisze April. Aż dziwne, że serial, w którym jest tylu bohaterów aż tak się może dłużyć.
Chasing Life nie nadaje się raczej do oglądania na poważnie i w pełnym skupieniu, ale jako tło do poobiedniej kawusi (moja ulubiona kategoria) nada się całkiem dobrze. Rzecz ma szansę spodobać się bardzo miłośniczkom babskich opowieści, rodzinnych dramatów i słonecznych bostońskich widoczków i wnętrz. No i świetne są także stylowe ubranka głównej bohaterki, która ubiera się tak dobrze, że podejrzewam iż wyszukiwanie najmodniejszych ciuszków to jest właśnie ta bardzo ciężka praca, którą jest ciągle zmęczona. Niestety sądzę, że cierpiący na białaczkę nie będą wcale wdzięczni twórcom tego serialu za taki sposób zwracania uwagi na problemy chorych. Jeśli chcecie czegoś poważniejszego, to naprawdę zachęcam do oglądania The Big C.
[…] się nazywa Liv Moore to do czegoś zobowiązuje. Ale wiecie co? Jest już taki serial i nazywa sie Chasing Life (wybór nie przypadkowy, obie produkcje są kliszą tego samego, dość banalnie potraktowanego […]