Każdy miłośnik seriali medycznych będzie niesamowicie zirytowany i rozczarowany już po obejrzeniu pierwszego odcinka Mob Doctora. Nie jest to niestety żaden Dr House, ani tym bardziej Ostry dyżur czy Chirurdzy. Jest to nudna jak flaki z olejem produkcja drugiej czy nawet trzeciej kategorii, której produkcja, jak dobrze pójdzie, zostanie niedługo wstrzymana.
Główną bohaterką tej produkcji jest doktor Grace Devlin, która w zamian za życie brata, zgodziła się zajmować osobami wskazanymi przez chicagowską mafię. Za dnia więc operuje staruszki i dzieci w wypasionym, wielkomiejskim szpitalu, a wieczorami opatruje ofiary pobicia lub strzelaniny w jakiś obskurnych garażach, czy innych mafijnych pakamerach. Widz momentami może być szczerze zdziwiony w jaki sposób pani doktor obywa się bez snu czy jedzenia, i ciągle jest w stanie błyszczeć intelektem przed swoimi przełożonymi.
Winą za kasowe niepowodzenie Mob Doctora powinno się obarczyć ludzi od castingu, którzy w roli głównej obsadzili tak pozbawioną charyzmy i wdzięku aktorkę jak Jordana Spiro. Jej anemiczna mimika twarzy i przeciągłe, sentymentalne spojrzenia sprawiają, że od samego patrzenia chce się spać. No i bądźmy szczerzy, żadna z niej piękność. Kamera ewidentnie jej nie lubi. Ciekawą przeciwwagę dla tej kreacji stanowi gra Williama Forsytha, wcielającego się w postać podstarzałego mafijnego bossa. Wszystkie kwestie są przez niego wypowiadane dziwnym szeptem, na poły strasznym, na poły śmiesznym, który przywodzi na myśl groźnego wujka pedofila.
Po powyższych słowach można się zorientować, że akcja też nie zachwyca. Jak na serial gangsterski, prawdziwej strzelaniny czy bijatyki jest tu bardzo mało. Są raczej sugerowane niż pokazywane. Wszystkim, którzy mają ochotę na obejrzenie mafijnego serialu z prawdziwego zdarzenia polecam Zakazane imperium. Tam nikt nie oszczędzał na aktorach, scenarzystach i rekwizytach.
Komentarze