Pomiń zawartość →

Tag: Melissa Benoist

Waco

W przypadku tego serialu trudno by było rozmawiać o jego walorach rozrywkowych, czy o sympatii do któregokolwiek z bohaterów. To nie tego rodzaju widowisko. Pewne natomiast jest to, że ta stworzona na faktach historia poruszyła wielu widzów (w tym mnie) swoim autentyzmem, zmuszając nas do zastanowienia nad takimi kwestiami jak wiara, prawda, konsekwencja, czy (już bardziej przyziemnie) ingerencja rządu w życie swych obywateli oraz ogromna żarliwość agentów federalnych do użycia broni. Mówiąc wprost, Waco to serial, po którym można mieć koszmary, ale zdecydowanie nie można sobie odmówić obejrzenia wszystkich odcinków, bo to kawał ważnej amerykańskiej historii, mający wpływ na to, jak USA dziś wygląda.

Skomentuj

Najdłuższa podróż

Wcale, no dosłownie ani trochę, nie przeszkadza mi to, że wszystkie ekranizacje książek Nicholasa Sparksa są o tym samym. Zarówno Najdłuższa podróż jak i Pamiętnik czy Wciąż ją kocham, pokazują widzom jak to przyjemnie być w długim, fajnym, normalnym i szczęśliwym związku. Osobiście nie mam nic przeciwko, sama jestem w takim związku i polecam. Jedynie osoby, które mają problemy ze znalezieniem drugiej połowy czy ewentualnie widzowie chcący obejrzeć wreszcie coś oryginalnego, mogą się poczuć seansem lekko sfrustrowani. Ale to w końcu mniejszość, prawda? :)

Skomentuj

Whiplash

Ten film to czysta, ekstatyczna radość z oglądania! Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, że mógłby się komuś nie spodobać. Dla mnie każda minuta tego muzycznego widowiska była pasjonująca, a przy scenie finałowej spociłam się i zdenerwowałam jak jeszcze nigdy chyba (z napięcia mięśni spala się tyle kalorii, że to pewno najlepszy film odchudzający). Od lat mam słabość do tzw. filmów motywujących, czyli o wariatach i pasjonatach, którzy opętani manią perfekcji w swojej dziedzinie, poświęcają wybranemu celowi całe życie i każdą myśl. Whiplash z pewnością znajdzie się na szczycie moich ulubionych pozycji tego rodzaju, zaraz obok Diabeł ubiera się u Prady, Peaceful Warrior i Zapaśnika. Jestem pewna, że zapoznanie się z morderczymi zmaganiami młodego perkusisty sprawi, że niejeden leń zastanowi się nad swoim życiem i weźmie ostro do roboty (ja na pewno).

Komentarz

Glee

Napisanie o Glee kosztuje mnie najwięcej siły woli i samozaparcia ze wszystkiego, co wystukałam w ciągu ostatniego roku. Trudność wyrażenia sądu o tej produkcji wynika z tego, że z jednej strony jest to bardzo irytująca, plastikowa, kiczowata papka, a z drugiej strony jednak jest to serial ze szlachetną misją szerzenia tolerancji i szeroko pojętej miłości bliźniego (szczególnie jeśli jest gejem lub przedstawicielem jakiejkolwiek innej mniejszości). Zaczęło się od tego, że już w wakacje postanowiłam oglądać Glee by móc o nim napisać na blogu. Z kilku odcinków zrobiło się kilka sezonów i nim się zorientowałam, codzienne poobiedne seanse tego amerykańskiego plastiku stały się czymś w rodzaju rodzinnego rytuału. Moi drodzy, dałam radę i obejrzałam wszystko, choć przyznam, że nie było to łatwe (a z drugiej strony aż za łatwe, przez co bardzo źle o sobie teraz myślę).

3 komentarze