Pomiń zawartość →

Tag: Lolo

Czerwony pająk

Czerwony pająk to wybitny film, który fascynuje mnie od miesięcy. Za każdym razem gdy go oglądam, odkrywam w tej historii nowe wątki. Dziwię się też bardzo osobom piszącym o jego miałkości, głupocie czy o niesmaku, jakiego doznali oglądając to wysublimowane dzieło sztuki filmowej, ale cóż, każdy z nas ma chyba inne preferencje jeśli chodzi o to, co powinno się pokazywać na ekranie. Postanowiłam napisać po raz kolejny o Czerwonym pająku (pierwsza notka tutaj) ponieważ czytając Śmiech morderców, znów wróciła do mnie złowroga twarz Karola Kremera, ozdobiona tym specyficznym uśmieszkiem, który wszyscy widzieliśmy na plakatach. Pomyślałam, że książka niemieckiego eseisty jest znakomitym komentarzem do tego, co się przydarzyło tej fikcyjnej, choć zbudowanej na rzeczywistych faktach, postaci.

Komentarz

Lolo

Mam wiele zastrzeżeń do tej komedii, a jednocześnie jestem niemal pewna, że większość widzów będzie nią zachwycona. Na wczorajszym seansie w Pionierze byłam chyba jedyną osobą, która nie zaśmiewała się z rubasznych żartów bohaterek starających się ze wszystkich sił przywołać czar Seksu w wielkim mieście. Dawno nie widziałam tak ubawionych widzów, którzy w dodatku tak żywiołowo komentowali przebieg akcji. Myślę, że gdybym liczyła tylko na czystą rozrywkę (a nie na wyrafinowany humor w stylu Allena, którym zachęcały nas do obejrzenia filmu plakaty), a w dodatku przyszłabym do kina z gromadką rozbawionych przyjaciółek w trakcie babskiego wieczoru, też pewno bawiłabym się lepiej i bardziej spontanicznie reagowałabym na waginalne i falliczne żarty padające co chwila z ust bohaterów.

Komentarz

Czerwony pająk

To zdecydowanie nie jest film dla wszystkich. Podczas seansu widać było, że co niektórzy widzowie z twórczością Marcina Koszałki stykają się pierwszy raz. Były komentarze, kilka osób wyszło, ale to dobrze, bo cóż to byłaby za sztuka, która by się wszystkim podobała? Nie jest to na szczęście film, jaki obiecuje się nam w zapowiedziach, z których można wywnioskować, że otrzymamy dynamicznie zmontowany kryminał o tym, jak młody chłopak pomaga policji w schwytaniu ,,wampira z Krakowa” (tak przynajmniej ja to zrozumiałam). Nic z tego, nic tu nie jest dynamiczne, ani tym bardziej typowo kryminalne. Kto zabił, wiadomo na samym początku, a ogromne pokłady napięcia i największy mrok ukryte są w zupełnie innym miejscu. Osobiście uważam, że, choć film wymaga od widza wiele uwagi, cierpliwości i dobrego słuchu (jak zwykle w polskim kinie brzmienie dialogów pozostawia wiele do życzenia) to jednak udał się Koszałce wspaniale. Twórca Takiego pięknego syna urodziłam wnosi zupełnie nową jakość do dobrze znanej historii seryjnego zabójcy z lat 60.

2 komentarze