Dawno już nie doznałam w kinie takiego efektu wow! Jeśli tylko możecie, idźcie na Baby Drivera przy najbliższej okazji i przekonajcie się sami jak rozrywkowy i efektowny jest to film. Nawet jeśli tak jak ja nie lubicie sensacyjnych produkcji motoryzacyjnych z karkołomnymi pościgami w roli głównej, i tak macie szansę zakochać się w tej produkcji. Przy Baby Driver Szybcy i wściekli to jakieś kiczowate barachło, a wcielający się w tytułowego drivera Ansel Elgort jest niczym lepsza wersja samego Ryana Goslinga, czyli prowadzi samochód z większym wdziękiem niż Gosling w Drive i ma bardziej kocie ruchy niż wszyscy aktorzy występujący w La La Land razem wzięci. Do tego perfekcyjny casting, luz, magia i oryginalny klimat, a przede wszystkim rewelacyjna ścieżka dźwiękowa, której jest podporządkowana cała fabuła. To naprawdę może być największy hit tego lata.
5 komentarzyTag: Jon Bernthal
Pierwszy sezon wywołał u mnie wiele pozytywnych emocji. Z drugim nie jest już tak dobrze, ale to wciąż bardzo porządnie zrobiony serial, mocno trzymający się komiksowej konwencji, a jednocześnie nadający dobrze znanej opowieści nowego realizmu. Postaci są mniej nadprzyrodzone, złowieszcze czy demoniczne, a bardziej ludzkie, takie, z którymi (przy dużej dozie wyobraźni) można się nawet utożsamić. Niestety, to co było nowe, świeże i zachwycające w pierwszej odsłonie przygód Diabła Stróża z Hell’s Kitchen, w drugiej już nudzi i nuży. Nowe odcinki wymagają od widzów dużo wyrozumiałości dla niezdarnych romantycznych podchodów niewidomego herosa i ciągłego przymykania oczu na kompletny brak logiki w spiskach mrocznych sił, czających się na ludzkość w nowojorskim przedsionku piekła.
SkomentujDla mnie Brad Pitt jest aktorem tego kalibru, że zwyczajnie wydaje mi się oczywiste, iż na kolejny film z jego udziałem należy obowiązkowo pomaszerować do kina. Tym razem jego wybredny gust aktorski także mnie nie zawiódł, a w dodatku okazało się, że nie jest on jedyną gwiazdą błyszczącą w Furii. Film Davida Ayera (podobnie jak Bogowie ulicy i inne jego dzieła) to surowe męskie kino, pełne brutalności i gorzkich życiowych prawd. Może i jest nieco schematyczne, może i dialogi nie należą do najoryginalniejszych, ale i tak zapewniam wszystkich, że wciąga tak bardzo, że po wyjściu z kina jeszcze bardzo długo będzie się wam wydawało, że też byście mogli wsiąść do czołgu i zabijać wrogów setkami. Furia bardzo wciąga, wręcz do reszty pochłania, nie pozwalając na jakikolwiek emocjonalny dystans. Ci bohaterowie nas wkurzają, irytują, obrzydzają i zachwycają w chwilach wielkości, kiedy to po prostu nie można im nie kibicować.
SkomentujNie będę błyszczeć intelektem i porównywać tego filmu do poprzednich dzieł Scorsese. Nie bardzo interesuje mnie podobieństwo do Chłopców z ferajny oraz fakt iż Leo DiCaprio został nową muzą znanego reżysera. Napiszę wam po prostu dlaczego Wilk z Wall Street tak strasznie, wręcz niemożebnie mnie umęczył. Zapewniam, że przebrnięcie przez trzy godziny seansu było dla mnie bardzo trudne, ponieważ tu się zwyczajnie nic nie dzieje, nie tak naprawdę. Rozlazła fabuła, bez jakiejś wyraźnej, scalającej wszystko osi, bez przełomowych momentów czy przemiany bohatera, to coś wręcz okrutnego w stosunku do widzów, którzy muszą to cudo w stylu Kac Vegas aż tak długo oglądać. Podejrzewam również, że to właśnie głównie ze względu na duże podobieństwo do kultowej w niektórych kręgach kolesiowej komedii, Wilk cieszy się w kinach aż tak dużą frekwencją.
Komentarz