Pomiń zawartość →

Tag: Jean-Marc Vallée

Destrukcja

Wielbiciele talentu Jake’a Gyllenhaala czekali od dawna na ten film i trzeba przyznać, że chyba on jeden tu nie zawodzi. Reszta sypie się z każdą minutą, że aż żal patrzeć, ale główny aktor do końca trzyma fason, nadając swojej postaci głębi nawet tam, gdzie byśmy się tego nie spodziewali. Z prawdziwym mistrzostwem Gyllenhaal pokazuje dramat i wewnętrzną przemianę wdowca, który z zimnego cyborga i narcyza, zamienia się w czującą i myślącą jednostkę. Szkoda wielka, że scenariusz się jakoś kupy nie trzyma i jest niepotrzebnie udziwniony, ale i tak dla Jake’a warto obejrzeć Demolition.

Skomentuj

Dzika droga

Nie jest to może i dzieło na miarę Into the Wild, ale samo Wild też jest warte uwagi. Podoba mi się, że jest to kolejna realizacja motywu drogi jako podróży w głąb siebie, opowiedziana niby tak samo jak zawsze, a jednak nieco inaczej. Ze zdumieniem jednak stwierdzam, że właśnie to co było inne niż zwykle świadczy na niekorzyść tej produkcji. Kobieca bohaterka i brak spójnej narracji, choć w teorii brzmi to zachęcająco, okazały się prawie nie do zniesienia. Za to bardzo podobało mi się to, co w filmach tego rodzaju jest prawie zawsze, czyli piękne widoki, ciekawi ludzie i motywujące przesłanie.

3 komentarze

Witaj w klubie (Dallas Buyers Club)

Tytułowy klub to sprytny sposób na obejście amerykańskich przepisów, które na sprzedaż pewnych (akurat bardzo skutecznie spowalniających wirus HIV) leków nie pozwalały. Można je było posiadać, ale tylko do własnych celów, toteż założyciel takiego klubu, główny bohater filmu Ron Woodroof, utrzymywał, że dzieli się lekami nieodpłatnie z członkami swojego zgromadzenia, którzy za owo członkostwo płacili 400$ miesięcznie. Prosta sprawa. Film wcale nie opowiada głównie o walce z AIDS czy też o nietolerancji do osób o odmiennej orientacji seksualnej, ale o absurdzie prawnym, głupocie organizacji i przepisów, przez które osoby walczące o życie nie mogły otrzymywać koniecznej pomocy. Witaj w klubie, jak wiele najlepszych filmów w historii amerykańskiego kina (choć sam się do nich nie zalicza), pokazuje triumf ducha jednostki nad bezdusznym światem oraz charyzmę i motywację jakie zyskujemy w chwili, gdy zdajemy sobie sprawę z własnej kruchości i śmiertelności.

Skomentuj