Pomiń zawartość →

Tag: Guillermo del Toro

Kształt wody

Po raz kolejny okazuje się, że jestem beznadziejnie oporna na urok filmów del Toro. Zwyczajnie nie robią na mnie wrażenia, nie zachwycają ani trochę, wydają mi się płytkie i bez treści, a czasem nawet czuję się dotknięta jako widz, którego próbuje się nabrać jak dziecko na śliczne baśniowe opakowanie dość marnego filmowego produktu. No i tak, pisząc to, mam też na myśli ,,kultowy” Labirynt fauna, który widziałam ze trzy razy (pracując w szkole, z obowiązku, bo przecież nie z własnej woli) i mogłabym obejrzeć jeszcze z dziesięć, a i tak nie umiałabym streścić o czym to było, tak szybko ten film paruje z mojego mózgu. Podobnie jest z Kształtem wody, którym najwyraźniej cały świat się zachwyca, a ja jakoś nie mogę dołączyć do tego fanklubu.

2 komentarze

Crimson Peak. Wzgórze krwi

Wzgórze krwi to z jednej strony prawdziwa uczta wizualna, ze scenografią i kostiumami dopracowanymi do perfekcji. Wspaniała jest także aktorska obsada, robiąca co może, by ożywić nieco drętwe dialogi. Z drugiej jednak strony fabuła nie zachwyca innowacyjnością. Osoby nie przyzwyczajone do dość typowych schematów romansów gotyckich, nie zaczytujące się w dziewiętnastowiecznej literaturze, mogą być tym filmem zwyczajnie znudzone. Mnie się bardzo podobał ten mroczny prawie horror, ale muszę przyznać, że wciąż musiałam sobie przypominać, że za brak oryginalności odpowiada konwencja, jaką wybrał del Toro. No i raczej, mimo całego piękna absolutnie wszystkich ujęć, drugi raz bym na to do kina nie poszła.

Skomentuj

Wirus (The Strain)

Gdy człowiek myśli, że widział już wszystkie wampiryczne kurioza na ekranie, dostaje takie oto dziwo i już nic nie jest takie jak przedtem. Tym razem nie wystarczył miks krwiopijców z zombiakami, doszły jeszcze elementy science fiction reprezentowane przez dość paskudne robale. Normalnie oglądam i nie wierzę, że ktoś wpadł na taki pomysł. Dałoby się to to jeszcze obronić, gdyby było podane w mniej poważnej konwencji, na przykład tak jak w Czystej krwi (gdzie w końcu wirusów i dziwnych miksów nie brakuje), ale w The Strain oni tak na serio.

2 komentarze

Hobbit: Pustkowie Smauga

W ciągu 2 godzin i 40 minut tego filmu nieskończoną ilość razy moje powieki opadały w sennym otępieniu, ale dzielnie walczyłam o to by dotrwać do końca drugiego Hobbita. Nie była to łatwa walka (to kino familijne, ale prawdę mówiąc nie wiem jak młodsi widzowie dają radę) ponieważ Peter Jackson bardzo się postarał o to by zamęczyć i skonfundować widzów dłużyznami i całymi wątkami, których na darmo szukać w wersji książkowej. Wciąż intensywnie myślę, co mogłoby uratować ten film bez jakiejkolwiek kompozycji czy logiki i doszłam do wniosku, że to zwyczajnie nie powinien być film tylko muzyczno-filmowe impresje jedynie zainspirowane Tolkienem. Gdyby coś takiego widniało na plakatach, nie czułabym się aż tak bardzo zawiedziona.

2 komentarze