Jeśli wybraliście się już lub zamierzacie wybrać na ten film, to zapewne wiecie co wielcy krytycy mają na jego temat do powiedzenia. Słyszeliście, że wygwizdano to ,,dzieło” w Cannes, że pełno tu symboli, psychoanalizy, lynchowskiego mroku i metafizyki oraz, że warstwa wizualna (te wszystkie migające światełka i pulsujące obrazy) znacznie przyćmiewają szczątkowe dialogi. Mnie jednak nie bardzo interesują sugestie tego, co o filmie powinnam myśleć, tylko to jak ja i inni, zwykli, przeciętni widzowie, go odebraliśmy. Przez pierwsze pół godziny wieje nudą, a to jeszcze ta faza, w której można mieć nadzieję na rozwój akcji. Potem na sali kina Pionier, gdzie widownia raczej z tych bardziej kulturalnych i wyrobionych przychodzi, słychać było śmiechy i zabawne komentarze. Wreszcie w finale przychodzi rozczarowanie tą neonową wydmuszką, a także mdłości związane z czysto fizyczną ekranową prezentacją atawistycznych, popędliwych procesów, których lepiej bym tu nie opisywała.
SkomentujTag: Cliff Martinez
Nie przejmujcie się opiniami, że to Dr House sprzed stu lat, albo że The Knick na siłę promuje poprawność polityczną, ponieważ mamy kobiety i czarnych w szpitalu. Nie zrażajcie się, tylko siadajcie i oglądajcie. Zapewniam, że obok Peaky Blinders, jest to jeden z najlepszych seriali historycznych od lat. Jest świeżo, klimatycznie i bardzo oryginalnie. Bohaterowie drugoplanowi są równie intrygujący co główne postaci, intrygi śledzi się z ogromnym zainteresowaniem (szczególnie, że wszystko jest tak smakowicie i pełnokrwiście podane), a co najważniejsze dr Thackery nie wykrzykuje co chwila ,,To toczeń!”.
Komentarz