Pomiń zawartość →

NO SPEND Challenge 2019, czyli o moim jedynym noworocznym postanowieniu

To już prawie koniec stycznia więc i ja objawiam pod jakim znakiem postanowiłam, że upłynie mi 2019 rok, a będzie nim oszczędność. Przygotujecie się zatem na wpis bardziej osobisty niż zwykle, ale za to połączony z poleceniem kanału na YT, którym ostatnio żyję bardziej niż książkami czy filmami. Uważam, że jak już coś nas natchnie tak bardzo jak autorka kanału, o którym dzisiaj napiszę, to warto się tym z ludźmi podzielić. Być może także szukacie dla siebie jakiejś nowej jakości, czekacie na inspirację by coś zmienić w życiu, lub może, tak jak ja, macie bardzo konkretne plany finansowe i potrzebna jest wam motywacja, by się ich trzymać (co najmniej przez rok). Jeśli tak, to zachęcam do lektury poniższego wpisu.

Moda na skrajny minimalizm

Zwykle jestem przeciwniczką brania udziału w jakichkolwiek wyzwaniach, ale to stanowi wyjątek, bo stawiamy je jedynie sobie i naszej własnej silnej (lub słabej) woli. Cieszy mnie bardzo gdy widzę jak kolejni zagraniczni youtuberzy (polskich, poza dwoma wyjątkami, nie oglądam) ogłaszają 2019 rokiem oszczędzania, lub raczej niewydawania. Są różne wersje i podejścia do sprawy: niektórzy deklarują, że zrezygnują z codziennego picia kawy na mieście czy z cotygodniowych zakupów w tanich sieciówkach, inni wprowadzają minimalizm totalny, nie tylko poprzez cięcie kosztów (reprezentowane przez przysłowiowe już żywienie się jedynie ryżem i fasolą) ale i wyprzedawania tego, co się da, by uzbierać na koncie jak najwięcej. Są wycieczki do second handów, propagowanie stylu życia zero waste, a także specjalne edycje filmików szkoleniowych o tym, jak zaplanować miesięczny domowy budżet. Z zadziwiającą otwartością kreatorzy kontentu dzielą się z nami tym ile zarabiają i na co wydają, co nie przestaje mnie dziwić (bo to jednak bardzo osobiste sprawy). 

Tak jak różne są sposoby, tak i motywacje bywają bardzo odmienne. Niektórzy zwyczajnie podążają za modą, inni chcą spłacić ciążące im od lat kredyty i inne zobowiązania finansowe, a niektórzy planują zakup domu lub długą egzotyczną wycieczkę, co do najtańszych przedsięwzięć nie należy. Ja osobiście najbardziej kibicuję tym, którzy oszczędzają by rzucić znienawidzoną pracę i rozpocząć nową karierę, do czego potrzebna jest poduszka finansowa. Piszę to wszystko dla tych, którzy może mają ciekawsze życie od mojego i nie śledzą non stop youtubowych trendów :)

Mój rok bez wydawania ma także bardzo konkretną motywację, a nawet kilka. Po pierwsze, chcę zobaczyć ile jestem w stanie odłożyć z drobnych, dodatkowych rzeczy, jakie robię, a których nigdy wcześniej nie podliczałam, bo wpływały strumyczkiem do całości domowego budżetu. Przy okazji mam nadzieję, że mnie to zmotywuje i zacznę się bardziej starać, widząc pierwsze rezultaty. Po drugie, chciałabym już po raz kolejny w życiu dokonać kompletnego declutteringu dobytku, który zaczyna mi już trochę ciążyć. Zrobiłam już kiedyś coś podobnego i to dwa razy, przed dużymi przeprowadzkami, ale teraz mam nadzieję na wersję naprawdę ekstremalną. Posiadanie w domu wolnej przestrzeni z nielicznymi i tylko najbardziej niezbędnymi rzeczami to luksus nie do przecenienia, zatem wysprzedajemy! Po trzecie wreszcie, motywuje mnie bardzo konkretny cel zakupowy, czyli kolejnej wymarzonej nieruchomości i to bez kredytu. Wiem, że jeden rok tego nie załatwi, ale to znakomity początek. 

Jak się do tego zabrać? 

By mój rok bez wydawania nie zakończył się po pierwszym miesiącu czy dwóch, konieczne było przyjęcie pewnych sztywnych założeń. Ja akurat dobrze znoszę takie dyscyplinowanie, ale większości nie zachęcam, bo naprawdę łatwo przesadzić lub się zniechęcić. Zaczęłam od założenia osobnego konta, na które wpływać będą wszystkie ,,drobne i dodatkowe” kwoty, na przykład za aukcje internetowe czy artykuły blogowe. Przyjęłam także założenie zerozakupowe, czyli żadnych zbędnych zakupów dla mnie osobiście. Nie chodzi oczywiście o jedzenie czy leki, ale na przykład o nowe ubrania, buty, kosmetyki, książki i takie tam luksusy pierwszego świata. W razie potrzeby mamy przecież lumpeksy (osobiście uwielbiam, bo to zakupy bez poczucia winy) i zerowastowe cuda jak olej kokosowy, ocet, soda oczyszczona czy olej sezamowy, które już teraz zastępują mi większość chemii, a które stosuję też w kuchni. Z przyczyn oszczędnościowych, ale również ogólnożyciowo-zdrowotnych ograniczam w tym roku wyjazdy i jedzenie na mieście. Oczywiście niezbyt radykalnie, bo w końcu czasem nie ma wyjścia i trzeba iść do pierogarni na szpinakowe z ciepłymi buraczkami :) To póki co żadne wielkie wyzwanie, bo przez śnieg (dosłownie tony białego paskudztwa) i mrozy i tak nigdzie nie mogę się ruszyć. 

Ostatnią kwestią są prezenty, a to przeprawa, która jeszcze mnie czeka. Nie wiem jak rodzina to przyjmie, ale w sumie jak przelew na konto sprawi mi większą radość, niż kolejny kwiatek w doniczce czy bluzeczka, to im to powinno być na rękę :) 

No i takie to moje jedyne postanowienie noworoczne. Czuję się trochę jakbym oszukiwała, bo przez  ostatnie lata tyle rzeczy zminimalizowałam, tak obcięłam osobiste koszty, że już niewiele zostało, ale zawsze coś tam jeszcze jest. Trzeba mieć na uwadze, że to się bardzo opłaca w ostatecznym rozrachunku. W końcu dzięki takiemu podejściu możliwe było zeszłoroczne kupno domu i przeprowadzka w góry. Z rozbawieniem oglądam teraz dość luksusowe youtuberki, które jeszcze nie wiedzą jak to jest zwyczajnie obejść się bez czegoś, samej obcinać sobie włosy, nie używać żadnych kolorowych kosmetyków, kupnych dezodorantów i smarowideł, no i kupować absolutnie wszystko poza bielizną w sklepach z używaną odzieżą :) Już nawet nie pamiętam czy sama miałam z takimi rzeczami problem na początku ;)

O największej inspiracji, czyli kanale The Fairly Local Vegan

Czy myśleliście kiedyś o tym, żeby zupełnie zrezygnować z papieru toaletowego, na rzecz pranych co tydzień szmatek ze zużytej pościeli? Czy obrzydza was perspektywa używania przy swoim dziecku wyłącznie pieluszek wielorazowych i to od pierwszego dnia życia? A może wzdrygacie się na myśl o tym by używać bawełnianych podpasek, wacików czy wkładek laktacyjnych, pranych potem z innymi rzeczami w pralce i suszonych na słońcu? Dla większości ludzi to jest jednak hardcore, ale dla Amber z kanału The Fairly Local Vegan to codzienność. Też z początku byłam w szoku oglądając jej filmiki, ale szybko mi minął, gdy się okazało, że nagroda za jej poświęcenia było spłacenie wielkiego długu w wysokości 65 tys. dolarów i to w jedyne 18 miesięcy. Wszystkie grzechy nierozważnej finansowo młodości zostały wymazane w półtora roku dzięki oszczędności i zaradności młodej kobiety. Polecam wam serdecznie jej kanał. Warto go śledzić i to mimo ekscentryczności Amber, która do standardowych normalsów raczej nie należy. 

Zacznijcie od How We Paid Off 65K DEBT in 18 Months!, a motywacji do oszczędzania starczy wam co najmniej do grudnia. No chyba, że komuś przeszkadza by wytatuowana, rozczochrana weganka bez stanika mówiła mu jak żyć, wtedy trudno, nie patrzcie :)

Mimo całej dziwaczności Amber, której światopogląd jest tak różny od mojego, naprawdę ją podziwiam, bo realizuje swoje cele, choć łatwo nie ma dziewczyna. Co tam tatuaże sąsiadujące z piersią karmiącą kolejne dziecko, rozważania na temat faz księżyca i uzdrawiającej mocy aromatów i kryształów, gdy większość kontentu to naprawdę porządna porcja praktycznej wiedzy. Niepracującej youtuberce (pięcioosobowa rodzina z psem ma tylko jeden dochód, czyli pensję męża Amber) udaje się żyć super oszczędnie, kupując większość rzeczy z drugiej ręki, zaopatrując się w jedzenie z rynku nie marketu, uprawiając własne warzywa i gotując samodzielnie, a to wszystko przy ogromnych dodatkowych obciążeniach. Amber ma trójkę dzieci, z czego najmłodsze właśnie się urodziło (w domu oczywiście), a do niedawna starszy syn lat trzy był przez nią karmiony piersią. Do tego najstarsza dziewczynka, która właśnie poszła do szkoły ma autyzm. Jakby tego było mało, kobieta choruje na celiakię i chorobę Crohna, przez co całymi tygodniami cierpi ogromny ból i żywi się praktycznie tylko makaronem ryżowym. Ja bym nie dała rady, a ona przy tym wszystkim robi jeszcze te swoje filmiki, żywi całą rodzinę bezglutenowo i wegańsko, do tego jest drastycznie zero waste (tak, tak, kompostowanie, zero plastiku i pasta do zębów ze słoika, takie klimaty). Choć jej postawa życiowa jest dość skrajna, dla mnie to chodząca motywacja i codzienna inspiracja do bycia coraz lepszym człowiekiem. No i nie zapominajmy o aspekcie finansowym, od którego rozpoczęłam ten nieco przydługi tekst. The Fairly Local Vegan pokazuje, że świadome życie, kontrola wydatków i troska o środowisko mogą nam samym bardzo się opłacić. 

Opublikowano w Blogowanie

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *