Wielu poważnych i poważanych krytyków literackich lubi się wyzłośliwiać na temat Harukiego Murakamiego, nazywając go kolejnym Coelho. Przyznam, że rusza mnie to do żywego, nie dlatego, że się z tym nie zgadzam (choć się nie zgadzam), ale jestem tak niepewna swoich sądów, że często myślę, że może mają rację, może, tak jak miliony czytelników na świecie, dałam się nabrać na prostotę języka i tę pozorną głębię. Potem jednak zaraz sobie przypominam o Przygodzie z owcą i wszystkie wątpliwości odchodzą w zapomnienie. Niech sobie mówią mądrale co chcą, ale w głębi serca (a sądzę, że serce, nie mózg czytelnika, jest najlepszym barometrem) czuję, że to jest szczere i dobre, a przy tym naprawdę pomocne pisarstwo. Najbardziej przemawia do mnie zresztą, oczywiście w kontekście coelhonizmu, nie sama treść, ale to, że Murakami w wielu miejscach unika łatwych odpowiedzi na pytania Czym jest owca? lub Kim jest Człowiek-Owca?, pokazując nam raz za razem, że prawda literacka to nie to samo co łatwe odpowiedzi, zgrabne frazesy czy masowe produkowanie cytatów nadających się od razu do udostępniania na Facebooku czy do noszenia na koszulkach. No to sobie wyjaśniliśmy, a teraz do owcy.
5 komentarzyTag: Piotr Grabowski
Niestety tym razem nie będzie zachwytów. Zbrzydzili mi normalnie audiobooka złym doborem lektorów, a właściwie lektorki. O ile głos Piotra Grabowskiego jest jak najbardziej na miejscu (ciepły, spokojny, głęboki, tak jak głos Tengo powinien brzmieć) o tyle obsadzenie w roli Aomame Marii Seweryn było zupełną pomyłką. Zimna jak lód, precyzyjna i opanowana postać mówiąca energicznym i momentami trochę histerycznym głosem Marii Seweryn to wielkie rozczarowanie. Przecież właściwe zgranie głosu lektora do wyobrażeń czytelników o postaci to klucz do nagrania dobrego audiobooka. Przez to, że tym razem tak się nie stało, nie mogłam w ogóle skupić się na wypowiadanych słowach. Rozdziały czytane przez Piotra Grabowskiego to prawdziwa przyjemność, wprowadzająca słuchaczy w spokojny, refleksyjny, medytacyjny stan pozornego nicsięniedziania. Gdy jednak pora na Aomame i słyszymy panią Seweryn (którą swoją drogą bardzo lubię jako aktorkę), to cały czar prozy Murakamiego pryska. Głos ten pasowałby do postaci nieco postrzelonej, przebojowej młodej kobiety, ale w ogóle nie przystaje do Aomame. W dodatku wyjątkowo przykra w tym wypadku była dla mnie maniera aktorki, przez którą zatraca się sens poszczególnych zdań. Nie lubię także gdy lektorzy zdają się sami zaskoczeni tym co czytają, tak jakby pierwszy raz widzieli tekst na oczy. Czy was także drażni gdy ktoś wypowiada zdania twierdzące tak jakby to były pytania, z zawieszoną intonacją?
Komentarz