Mówiąc dość oględnie, najnowszy film Toma Forda mnie nie zachwycił. Co więcej, jestem pewna, że nie tylko ja wyszłam z seansu rozczarowana i skonfundowana. Te nieliczne osoby, które były ze mną na sali kinowej, nie kryły zdenerwowania i nawet podsłuchałam kilka krwistych komentarzy, których z grzeczności tu nie przytoczę. Skąd się zatem biorą te zalewy pochlebnych opinii? Skąd zachwyt widzów i krytyki na całym świecie? Widać, wyrafinowana estetyka kreatora mody do mnie nie trafia, bo mam za prosty umysł na taką wielką sztukę. Za to ubrania pokazane w filmie są pierwsza klasa.
10 komentarzyTag: Karl Glusman
Jeśli wybraliście się już lub zamierzacie wybrać na ten film, to zapewne wiecie co wielcy krytycy mają na jego temat do powiedzenia. Słyszeliście, że wygwizdano to ,,dzieło” w Cannes, że pełno tu symboli, psychoanalizy, lynchowskiego mroku i metafizyki oraz, że warstwa wizualna (te wszystkie migające światełka i pulsujące obrazy) znacznie przyćmiewają szczątkowe dialogi. Mnie jednak nie bardzo interesują sugestie tego, co o filmie powinnam myśleć, tylko to jak ja i inni, zwykli, przeciętni widzowie, go odebraliśmy. Przez pierwsze pół godziny wieje nudą, a to jeszcze ta faza, w której można mieć nadzieję na rozwój akcji. Potem na sali kina Pionier, gdzie widownia raczej z tych bardziej kulturalnych i wyrobionych przychodzi, słychać było śmiechy i zabawne komentarze. Wreszcie w finale przychodzi rozczarowanie tą neonową wydmuszką, a także mdłości związane z czysto fizyczną ekranową prezentacją atawistycznych, popędliwych procesów, których lepiej bym tu nie opisywała.
Skomentuj