Stało się! Po wielu latach oczekiwań, ulubiony serial matek i córek na całym świecie doczekał się wznowienia. Wszyscy już wiedzą, a ja przypominam tylko dla porządku, że już w ten piątek Netflix wypuści specjalną serię ósmą Kochanych kłopotów, czyli Gilmore Girls: A Year in the Life, składającą się niestety tylko z czterech części. Gorączka oczekiwań trwa już od wakacji i wiem, że nie jestem jedyną widzką, która przed przystąpieniem do oglądania nowej serii, postanowiła obejrzeć wszystkie poprzednie, tak dla przypomnienia i wczucia się w klimat.
3 komentarzeTag: Edward Herrmann
Lorelai Gilmore zrobiła swojej matce (bo przecież nie sobie) rzecz, której w głębi serca obawia się pewno większość rodziców. Jako buntująca się nastolatka zaszła w ciążę, urodziła córkę i nie poszła na studia. Zgroza! Wrażenie potęguje fakt, że rodzice Lorelai są zamożnymi i snobistycznymi mieszańcami Nowej Anglii, dla których w życiu liczy się przede wszystkim dobra opinia no i oczywiście pieniądze. I żeby chociaż ta durna Lorelai okazała skruchę, albo miała na tyle przyzwoitości by, jak to przecież zazwyczaj bywa, spaść na samo socjalne dno. A tu nic z tych rzeczy. Młoda przebojowa kobieta znakomicie radzi sobie w życiu. Zamieszkuje w nieodległym od rodzinnego domu małym miasteczku Stars Hollow, gdzie wspiera ją praktycznie cała tamtejsza wspólnota osobliwych i ekscentrycznych, ale kochanych ludzi. Do tego córka Lorelai, mała Rory (Alexis Bladel) okazuje się być wprost idealnym dzieckiem. Jest nad wiek dojrzała, zrównoważona, potwornie inteligentna i utalentowana w wielu dziedzinach. Tak oto wygląda moje wprowadzenie w świat dziewcząt Gilmore.
Skomentuj