Pomiń zawartość →

Tag: Ana de Armas

Blade Runner 2049

Udało się wspaniale! Idźcie do kin i zapewniam, że będą to najlepiej wydane pieniądze na bilet w ostatnich miesiącach. Kontynuacja filmu Ridleya Scotta z 1982 roku podejmuje akcję trzydzieści lat później, pokazując nam dystopijną wizję przyszłości, w której świat już nie stoi na progu unicestwienia, ale raczej dogorywa po ostatecznej katastrofie. Życie na naszej planecie niemal zupełnie zanikło, a jeśli chodzi o ludzi i replikantów, to kto mógł, ten już dawno przeniósł się do pozaziemskich kolonii. To tam toczy się życie w dostatku, zbudowanym na niewolniczej pracy nowej generacji humanoidów, niezdolnych do nieposłuszeństwa. My jednak kolonii nie zobaczymy, gdyż razem z głównym bohaterem, oficerem K (Ryan Gosling), tkwimy na ziemskiej atomowej pustyni, zamknięci w ruinach, futurystycznych biurowcach oraz podróżujący z nim latającym samochodem. W tych niecodziennych okolicznościach rozpoczyna się akcja przypominająca (tak jak Blade Runner Scotta) klasyczny kryminał noir, ale nie dajmy się zwieźć, bo to tylko przykrywka dla czegoś znacznie głębszego. Pierwsza część, oprócz bycia rewelacyjną rozrywką i dającym do myślenia science-fiction, miała baśniową, magiczną aurę. Blade Runner 2049 oferuje równie specyficzny, choć nieco odmienny klimat, bardziej w duchu religijno-mitologicznym, co mnie osobiście wprost fascynuje i już myślę z radością o tym ile jeszcze razy obejrzę ten film.

6 komentarzy

Rekiny wojny

Nie jest to z pozoru film, który mógłby mnie zainteresować. Nie zachęciła mnie do seansu ani informacja, że jest to dzieło twórcy trylogii Kac Vegas (bo kolesiowych komedii nie znoszę najbardziej na świecie, brzydzą mnie po prostu), ani to, że to kolejny obraz zapaskudzony występem Bradleya Coopera. Poszłam jednak na seans, a wcześniej przeczytałam książkę (o której możecie dowiedzieć się więcej tutaj), i nie żałuję, gdyż Rekiny wojny to jedna z tych historii, która pokazuje nam o co tak naprawdę chodzi w wojnie, a chodzi oczywiście o pieniądze. Przywykliśmy już do tego, że w zdrowiu chodzi o kasę, w edukacji i sporcie także, ale że w wojnie najważniejsze jest kto i ile na niej zarobi, to wciąż dość kontrowersyjny temat. Aż się momentami dziwiłam, że Amerykanie pozwolili na wypuszczenia filmu, pokazującego kulisy uzbrajania armii w Iraku i Afganistanie, ale to zapewne zasługa licznych wstawek komediowych, którym jednak nie dajcie się zwieźć, gdyż to zwyczajnie film o tym jak kupić broń i zabijać oszczędniej, a w tym nie ma niczego śmiesznego.

Komentarz