Ten film to kolejny przykład na to, jak czasem to, co przyjmuje nasz mózg, nie zawsze jest dobrze odbierane przez serce. W warstwie intelektualnej to prawdopodobnie wybitne dzieło. Panna Julia jest obrazem ambitnym, dla wyrobionych widzów, przedstawiającym uniwersalny konflikt płci i klas społecznych. Niestety jednak warstwa emocjonalna tego tak łatwo nie przyjmuje. Ja sama, choć bardzo się starałam, już po godzinie miałam w głębokim poważaniu to, że to Strindberg, że Liv Ullman, no i że wybitna Jessica Chastain. A to nawet nie była połowa. Zmęczyłam się oglądając ten film niemożebnie, a na koniec, zarówno ciało jak i umysł czuły się jak po długim, nerwowym i nic nie wnoszącym seansie terapeutycznym. Już pewno obejrzenie Panny Julii w teatrze, w klasycznej inscenizacji, mniej by mnie kosztowało, bo obyłoby się przynajmniej bez tych boleśnie frustrujących zbliżeń.
Skomentuj