Obejrzałam sobie to cudo w Dzień kobiet i przyznam, że był to idealny seans na okoliczność celebrowania kobiecej siły (byłoby jeszcze fajniej, gdyby nie siedział obok mnie pijany nastolatek komentujący walory aktorek). Przyznam, że z pierwszej części najlepiej zapamiętałam wcale nie świecące klaty Spartan, a błyskotliwe frazy żony Leonidasa, królowej Gorgo (Lena Headey). Postać ta także pojawia się w Początku imperium, ale najwięcej żeńskiego pierwiastka wnosi postać głównodowodzącej sił perskich przeciw Grekom, tajemniczej i mściwej Artemizji. Podczas gdy dzielny Leonidas gdzieś tam sobie daleko walczy z Kserksesem, Artemizja prowadzi znacznie większe starcie na wodach pod Salaminą i wszystko wskazuje na to, że zetrze siły greckie pod wodzą generała Temistoklesa w drobny mak. Bardzo mi się podoba to, że jako przeciwwaga dla morza testosteronu, pojawiała się postać grana przez mroczną i dziwną Evę Green.
3 komentarze