Choć czytelnicy porównują styl Smitha do twórczości wielu wielkich pisarzy, w tym do samego Nabokova, mnie wydał się on od początku specyficzny, oryginalny i wyjątkowy. Choć może się wydawać, że autor ma pretensje do czegoś więcej niż jest w stanie kiedykolwiek osiągnąć, wkrótce, w miarę zagłębiania się w jego powieść, łatwo można przejrzeć tę jego podwójną grę. Podobnie jak główny bohater Antraktu, Edward Burton, Smith prawdopodobnie ma świadomość, że jego książka nie jest wybitnym, wyrafinowanym arcydziełem, ale co z tego, skoro czyta się ją tak przyjemnie, a czytelnicy są zachwyceni. Choć akcja toczy się na przestrzeni całego XX wieku, wszystko opisane jest bardzo plastycznym, przejrzystym językiem, bez artystycznych popisów i wygibasów. Już sama fabuła, często zahaczająca (zapewne świadomie) o melodramatyczny kicz, jest wystarczająco widowiskowa. Jeśli lubicie czytać o niesamowitościach i skandalach w artystycznym światku, a do tego pociągają was retro klimaty, to właśnie może być lektura dla was.
Skomentuj