Pielęgnując swoją rodzącą się czechofilską pasję, zagłębiam się najpierw w klasyce gatunku. Jeśli chodzi o literaturę przedmiotu, z wielką radością czytam największy polski autorytet w tej kwestii, czyli pana Mariusza Szczygła, który jak nikt opowiada o naszych południowych sąsiadach. A jeśli chodzi o sam podmiot, zaczęłam od nieśmiertelnego, sławnego, kultowego czeskiego humoru, a konkretnie od czechosłowackich komedii z lat siedemdziesiątych. Pisałam niedawno o rewelacyjnym filmie Václava Vorlíčka pt. Szpinak czyni cuda!, który mnie po prostu oczarował. W tym tygodniu obejrzałam kolejne dzieło tego samego reżysera, Jak utopić doktora Mraczka, szalenie śmieszną komedię fantasy, zarażającą wprost dobrym humorem. Seans, podzielony na trzy części, by dłużej się nim cieszyć, uzupełniłam tym razem Láską nebeską i już mi się wydaje, że odrobinę lepiej poznałam i zrozumiałam czeskiego ducha :)
Komentarz