Pomiń zawartość →

Tag: Josh Gad

Piękna i Bestia

Doczekaliśmy się! Już nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz aż tak się emocjonowałam wyjściem do kina. A zaraz, pamiętam. Było to jakieś dwadzieścia lat temu, kiedy w podstawówce wyszliśmy z całą klasą i panią wychowawczynią na seans animowanej Pięknej i Bestii do kina. Cóż to były za emocje! Od razu zakochałam się w tym magicznym świecie podzielonym na przytulne prowincjonalne miasteczko i zimowy las z zamkiem Bestii w środku. Dzięki tegorocznej produkcji wróciły wszystkie te wspomnienia, co oznacza, że zarówno Bill Condon, jak i specjaliści od efektów specjalnych, charakteryzacji i kostiumów, a przede wszystkim osoby odpowiedzialne za ścieżkę dźwiękową, naprawdę wykonali kawał porządnej roboty. Wzbraniałabym się tylko przed stwierdzeniem, że jest to film dla dzieci. Powiedzmy sobie szczerze, że największą kasę zarobi się w tym przypadku na nostalgii trzydziestolatków, którzy w pierwszej kolejności pomaszerują do kin, zabierając ze sobą może dla niepoznaki jakieś maluchy. Na wczorajszym seansie nie było zresztą na sali ani jednego dziecka, za to cała armia ludzi w moim mniej więcej wieku, którzy mimo niesprzyjającej pogody i późnej pory, zdecydowali się na jedyny tego dnia pokaz bez polskiego dubbingu. Oczywiście, tylko taką wersję polecam (bo kto z własnej woli pozbawi się przyjemności słuchania miękkiego głosy Emmy Thompson?).

4 komentarze

Jobs

Nie znam chyba nikogo kogo mniej ode mnie obchodzą wszelki nowinki technologiczne. Telefon i komputer to tylko przydatne przedmioty, które eksploatuję przez wiele lat póki nie wyzioną ducha, a ładnie zaprojektowane zabawki z nadgryzionym jabłuszkiem widziałam tylko z daleka u innych dzieci. Sam Jobs był do niedawna dla mnie tylko poważnym starszym panem w skromnym golfie, wygłaszającym natchnione przemówienia z okazji wypuszczenia na rynek kolejnego ,,przełomowego” produktu. Po co więc w ogóle taka ignorantka jak ja pospieszyła na biografię pana od jabłuszka do kina w dniu premiery? Przede wszystkim doceniam dobre opowieści pokazujące spełnianie się amerykańskiego snu o tym, że wszystko jest możliwe jeżeli się w to naprawdę wierzy (uważam, że są bardzo pokrzepiające i motywujące). Po drugie, choć to nieco makabryczne, dzięki Steve’owi Jobsowi przestałam być weganką żywiącą się głównie owocami, ponieważ przeczytałam jak to Ashton Kutcher przygotowując się do roli też (tak jak Jobs) stał się frutarianinem, co skończyło się bólem trzustki i wizytą w szpitalu (ja swój ból znosiłam dzielnie przez wiele miesięcy myśląc, że to normalne). Takie zatem miałam motywy zainteresowania się postacią wielkiego technologicznego i marketingowego wizjonera.

6 komentarzy