Już mogę się domyślać jak po przetłumaczeniu na polski tytułu nowego serialu (na przykład jako Czarna Sierota) masy widzów zaczynają się zastanawiać czy doczekaliśmy się wreszcie produkcji dokumentalnej o tym jak gwiazdy adoptują dzieci z Afryki. Tymczasem w Orphan Black nie ma ani Madonny ani Angeliny, bo to tylko całkiem przyzwoicie zrobiony serial akcji z elementami science-fiction. Do tego produkcja jest amerykańsko-kanadyjska i nakręcili to w Toronto, więc mamy zupełnie odmienny klimat niż ten w serialach sensacyjnych, do których większość z nas przywykła.
Komentarz