Ta książka nie mogła do mnie trafić w lepszym momencie, gdyż wiele obserwacji autora stało się ostatnio także przedmiotem mojego gorączkowego namysłu. Ziemowita Szczerka fascynuje wszystko to, co na granicy światów i cywilizacji, a co dopiero niedawno, przy okazji podróży do zachodnich i południowych sąsiadów zaczęło do mnie docierać. Ta lepszość zauważalna w kilka sekund po przekroczeniu niemieckiej granicy, to jakby świeższe powietrze, czystsze pobocza i prostsze drogi, są dla mnie symbolem różnic cywilizacyjnych i silnej tęsknoty zamiany słowiańskości na germańskość. Ostatnia wizyta w Czechach nasiliła mój instynkt wędrowny i chęć zamieszkania w tej mitycznej lepszości, a lektura Międzymorza dodatkowo poukładała mi wszystko w głowie. Tu nie chodzi o lepszą pracę, większą ilość pieniędzy i epatowanie statusem, bo jakby w Polsce też głodem nie przymieram, ale o mieszkanie wśród niekoniecznie najnowszych lecz zadbanych budynków i ulic, o kulturę korzystania ze wspólnej przestrzeni i szanowania prywatności sąsiadów, o oszczędność, porządność i solidność jednym słowem, której tak mi na co dzień brakuje. Rozumiem, że Międzymorze ma szerszy plan, że Szczerek chce nam powiedzieć coś o wielkich procesach historycznych i cywilizacyjnych wpływach, ale ja odnoszę tę książkę do mojego osobistego, skromnego doświadczenia i bardzo się cieszę, że przetłumaczyła mi ona to, co czułam i na co patrzyłam tak, bym mogła dodatkowo to zrozumieć, zinterpretować i wyciągnąć wnioski.
4 komentarze