Jak dla mnie święta mogłyby nie istnieć. Mam do nich naprawdę obojętny (jeśli nie wrogi) stosunek odkąd zorientowałam się, że pierogi i sernik mogę sobie zrobić o każdej innej porze roku, a rodzina też raczej nie zniknie mi po 24 grudnia. Jeśli jednak już świat musi się zatrzymać na tych kilka nieszczęsnych, ciemnych dni, to zdecydowanie wybieram świętowanie przed telewizorem z taką liczbą dobrych filmów ile tylko starczy czasu na ich obejrzenie. Do moich niezawodnych bożonarodzeniowych klasyków od lat należy Wiedźmikołaj, nakręcony na podstawie najzabawniejszej powieści Terry’ego Pratchetta. W tym filmie jest wszystko czego można chcieć dokładnie o tej porze, czyli sporo blasku kominka i przytulnej ciemności, ale też wiele wątków związanych z wierzeniami i mitami, łudząco podobnymi do tego co nazywamy chrześcijańską tradycją.
2 komentarze