Wbrew zapowiedziom i kulinarnemu tytułowi nie jest to kolejna komedia gastronomiczna (choć tych nigdy dość) ale słodko-gorzka opowieść o samotności, absurdach życia i nieoczekiwanych spotkaniach. Ten argentyńko-hiszpański film opowiadający m.in. o Chińczyku, któremu spadająca krowa uśmierciła narzeczoną, ma w sobie wiele z Dnia świra, dlatego ogląda się go jak coś dobrze nam już znajomego.
Skomentuj