Pomiń zawartość →

Tag: Darren Aronofsky

Mother!

Matka mną wstrząsnęła i uważam, że każdy widz powinien zafundować sobie podobny wstrząs, nawet jeśli nie jest wielkim fanem Darrena Aronofsky’ego. Sama jestem zaskoczona tym, że było to dla mnie tak wielkie przeżycie, choć przecież widziałam Źródło, Noego i Pi, zatem wiedziałam mniej więcej czego mogę się spodziewać. Mother! To jednak zupełnie inna jakość. Przyznam, że nie od razu ten film do mnie przemówił. Nie lubię Jennifer Lawrence (łagodnie rzecz ujmując), a pierwsze połowa filmu, podczas której widzimy głównie ją miotającą się na boso po domu, przypomina reklamę Ikei lub Castoramy, ale za to to, co dzieje się później, gdy całość zaczyna układać się w logiczną całość, z powodzeniem wynagradza nam remontowe widoczki i chaos pierwszych scen. Zdecydowanie nie obejrzałabym tego drugi raz, ale nie żałuję pierwszego. Prawdę mówiąc, dziwię się tak wielkiej liczbie negatywnych opinii i bardzo małej liczbie widzów na sali (na czwartkowym seansie było z nami chyba tylko sześć osób). Uważam, że skoro tak rzadko możemy obcować w kinie z tak ostatecznym, głębokim tematem, to nie można sobie pozwolić na odpuszczenie sobie nowego dzieła Aronofsky’ego. Na mnie działa.

Komentarz

Noe: Wybrany przez Boga

Zawsze podobało mi się to, że Aronofsky w swoich filmach skupia się na postaciach wyjątkowych ludzi ogarniętych poczuciem misji, realizujących swoją bardzo konkretna pasję, czy też popadających w obsesję perfekcji. Tym razem też tak jest. Mamy do czynienia z Noem zakręconym na punkcie potopu, wręcz do szaleństwa skupiającym się na tym, by jak najwierniej wypełnić powierzoną mu przez Boga misję i to pomimo iż sam Bóg nie raczył podzielić się z nim szczegółami wyjątkowego zadania, czy też raczej mokrej roboty. Nie obyło się także bez sporej dawki szaleństwa fabularnego, owocującego powołaniem do życia olbrzymich kamiennych Strażników, magicznie kiełkującego lasu czy też Matuzalema-Merlina, czarującego niczym leśna zielarka. Konserwatywnym katolikom może się nie podobać, ale zapewniam, że dzieci podczas seansu bawiły się znakomicie i chyba nie ma w tym nic złego, skoro mimo zmienionej, nieco komiksowej formy, Noe nadal przekazuje pozytywne wartości, skupia się na rodzinie i na ekologii. Moim zdaniem to znacznie lepiej, niż gdybyśmy dostali kolejną ,,wierną” wersję Biblii, która przecież nie jest nawet wierną wersją samej siebie.

Komentarz