Powiem szczerze, że gdyby członek mojej rodziny popełnił samobójstwo, a ja byłabym religijną osobą, w dodatku pozbawioną poczucia humoru (co za straszne połączenie!) to poczułabym się tą animacją poważnie urażona. Ale że tak nie jest, mogę wszystkim z czystym sumieniem polecić tę naprawdę zabawną, choć nie zabójczo śmieszną czarną komedię. Jeżeli podobała wam się Gnijąca panna młoda Burtona, a groteska, makabra czy totalny surrealizm nie są wam obce, z pewnością będziecie w stanie wczuć się w specyficzny klimat Sklepu dla samobójców. Zresztą by poczuć się w tym filmowym świecie jak w domu, wystarczy założyć, że większością ludzi kieruje odwrotna motywacja niż w rzeczywistości, Normalnie w końcu robimy wszystko by jakoś utrzymać się na powierzchni, zachować, choćby i przygnębiające, biedne czy schorowane życie. W świecie francuskiej kreskówki jest na opak: mieszkańcy przedstawionego tu miasta (które miało być zapewne strasznie depresyjne i potwornie przygnębiające, a wygląda jak większość typowych polskich miejscowości, na przykład jak Katowice, Wałbrzych czy Szczecin) są tak nieszczęśliwi, zmęczeni i zniechęceni (pewno polityką rządu), że wyjątkowo im się spieszy w zaświaty. Z dachów i okien spadają ciała, niczym deszcz meteorytów, tak, że nawet biedne gołębie nie mogą spokojnie przelecieć. Co za świat! Najstraszniejsze jest to, że choć to tylko surrealistyczna kreskówka, w wielu miejscach przypomina to, czym może się stać już niedługo nasza kryzysowa rzeczywistość. Normalnie prorocze.
Skomentuj