No cóż, powiem może tak: nie każdy aktor to Tom Hardy czy Ethan Hawke, a nie każda kameralna produkcja musi być zaraz Locke’em czy Przed wschodem słońca. Oczywiście dobrze jest trafić na wartościowy film z nieliczną obsadą, zrobiony często za niewielkie pieniądze (gaży aktorów nie licząc) i z ciekawym pomysłem zamiast efektów specjalnych. Wtedy można się zachwycić tak jak ja Rzezią Polańskiego. Jednak film ze szczuplutką obsadą to także często gotowy przepis na prawdziwy koszmarek. Gdy aktorzy działają nam na nerwy, dialogi są płytkie, akcja nielogiczna, a otoczenie szybko się nudzi, atmosfera robi się klaustrofobiczna i jak nigdy cieszymy się gdy pojawiają się napisy końcowe. Niestety właśnie tego doznałam ostatnio i to aż dwa razy. Ostrzegam, żebyście nie popełnili mojego błędu i nie wahali się wyjść z kina czy wyłączyć nagrania, gdy widzicie, że to do niczego nie prowadzi.
SkomentujTag: Chris Pine
Ten film może podobać się chyba tylko masochistom i dzieciakom o bardzo spaczonym poczuciu humoru. Niedawno dzięki pewnemu komentarzowi na blogu, dowiedziałam się o tym, że istnieje osobna kategoria filmów amerykańskich tylko dla zaćpanych i to zdecydowanie jest jeden z tych filmów. Oczami wyobraźni już widzę (choć wcale nie chcę) pryszczatych nastolatków płci męskiej zaśmiewających się z tych kloacznych dowcipasów, że aż im cola nosem wypływ, a aparaty na zębach pękają. Szefowie wrogowie 2 to, według mojego subiektywnego odczucia, film zrobiony przez głupich ludzi dla głupich ludzi, przy czym tych pierwszych usprawiedliwia trochę suma pieniędzy jaką za to zainkasowali. Widzów (w tym także mnie) już nic nie usprawiedliwia. Cóż to za chora przyjemność, oglądać film, żeby się przekonać, jak naprawdę źle może być?
Komentarz