Bardzo lubię filmy Anne Fontaine (Coco Chanel widziałam z dziesięć razy), nie mniejszą sympatią darzę Agatę Kuleszę i Agatę Buzek, które jak wiadomo znakomicie prezentują się w czerni i bieli, zatem jak tylko Niewinne pojawiły się w kinie, poczłapałam na seans. Nie zawiodłam się, ale zdecydowanie nie jest to aż tak wspaniałe i wzruszające dzieło jak zapowiadają liczne reklamy. Zapewne, gdyby głosy nie były rozłożone tak stereotypowo, z kwestii postaci drugoplanowy nie wiałoby taką sztucznością, a całość nie sprawiałaby wrażenia fabuły skonstruowanej głównie po to by wywołać sensację, byłoby wręcz epicko, ale i tak naprawdę dobrze się Niewinnie ogląda. Zdecydowanie pozytywnym odkryciem było dla mnie to, że bardziej niż filmem wojennym czy przypowieścią o surowym, hierarchicznym Kościele, jest ten obraz ciekawą opowieścią o kobiecości.
Komentarz