W ciągu 2 godzin i 40 minut tego filmu nieskończoną ilość razy moje powieki opadały w sennym otępieniu, ale dzielnie walczyłam o to by dotrwać do końca drugiego Hobbita. Nie była to łatwa walka (to kino familijne, ale prawdę mówiąc nie wiem jak młodsi widzowie dają radę) ponieważ Peter Jackson bardzo się postarał o to by zamęczyć i skonfundować widzów dłużyznami i całymi wątkami, których na darmo szukać w wersji książkowej. Wciąż intensywnie myślę, co mogłoby uratować ten film bez jakiejkolwiek kompozycji czy logiki i doszłam do wniosku, że to zwyczajnie nie powinien być film tylko muzyczno-filmowe impresje jedynie zainspirowane Tolkienem. Gdyby coś takiego widniało na plakatach, nie czułabym się aż tak bardzo zawiedziona.
2 komentarze