Szósta powieść Szczepana Twardocha to zacny wkład w polską literaturę, ale niestety do arcydzieła jest jej bardzo daleko. Po zakończeniu długiej i męczącej lektury zastanawiam się nad tym, co takiego dostrzegli w Morfinie krytycy, że wysmarowali jej aż tak pochlebne recenzje. Często w takich przypadkach mam wrażenie, że pomyliłam tytuły, albo coś w tym stylu. Odpowiedź jest zapewne znacznie prostsza. Najzwyczajniej w świecie musi chodzić o promocję naszej rodzimej kultury, która ma się już tak źle, że nawet średnia powieść to już duże osiągnięcie.
Skomentuj