Duże złe wilki, czyli dzieło znane szerzej jako ,,najlepszy film 2013 roku według Tarantino” to moim zdaniem jeden z tych filmów, w których co kilka minut zadajecie sobie pytanie ,,Ale o co chodzi?” i to nie w sensie pozytywnego zaskoczenia. Może to kwestia różnic kulturowych, do których przez niecałe dwie godziny seansu mój mózg nie zdążył się zwyczajnie dostroić, bo wszak film jest produkcji izraelskiej, bohaterowie wypowiadają frazy po hebrajsku, a to już dla mojego ograniczonego umysłu prawdziwy dyskomfort. Moje zniechęcenie do tego absolutnie nie-arcydzieła wynika też chyba właśnie z rekomendacji Tarantino, bo zwyczajnie spodziewałam się przez to więcej niż otrzymałam jako widz.
Komentarz