Pomiń zawartość →

Szczere Recenzje Posty

House of Cards – wrażenia po finałowym sezonie (spojlery)

Jak na ukoronowanie tak wielkiego serialowego zjawiska jakim jest House of Cards, szósty sezon niestety zawiódł moje oczekiwania. Przyznam się, że przez pierwsze trzy odcinki trudno mi było przebrnąć, a raz nawet przysnęłam, co mi się nigdy nie zdarza. Mam wrażenie, że seria drastycznie straciła na jakości i nie chodzi tylko o nieobecność kluczowej postaci Franka Underwooda, ale i o coraz bardziej mętną, melodramatyczną fabułę, a nawet zdjęcia i muzykę. To już nie jest ta klasa co przy pierwszych sezonach niestety, ale cóż, to nadal HoC i warto obejrzeć te ostatnie odcinki, chociażby dla poczucia domknięcia pewnej fazy w historii kultury popularnej, czy dla widoku Lady Makbet w ciąży.

Komentarz

Bohemian Rhapsody

Marudy niech marudzą, czepiają się chronologii, a najlepiej niech w ogóle nie idą do kina. Całej reszcie polecam Bohemian Rhapsody z całego serca, bo to bardzo wzruszający film o genialnym zespole, w dodatku z najlepszą ścieżką dźwiękową wszech czasów. Gdyby był to film o czymkolwiek innym, nie zachęcałabym wcale, bo obiektywnie nie jest to arcydzieło, ale wszelkie mankamenty odchodzą w zapomnienie przy przytłaczającej sile tej wspaniałej muzyki. Jak dla mnie sama historia zespołu Queen i rozmiar ich talentu są tak ogromne, że nie potrzeba żadnej wymyślnej formy by o tym opowiedzieć. Te nieśmiertelne hity bronią się same i znakomicie uzupełniają dość płytkie i przewidywalne dialogi.

7 komentarzy

Venom

Mimo niepochlebnych recenzji, pospieszyłam ochoczo do kina, może nie na sam film, ale z pewnością na kolejną znakomitą rolę Toma Hardy’ego. Na tę okoliczność nawet po wielu miesiącach zjechałam z gór do samego Wrocławia, a to już z mojej strony wielki wyczyn. Niestety, film okazał się gorszy od moich najgorszych przeczuć. Aż się przykro robiło patrząc na dobrych przecież aktorów, którzy dosłownie nie mieli za bardzo co grać. Poszatkowana, niespójna akcja, jednowymiarowi bohaterowie i suche żarty – oto co zostało mi w pamięci po seansie. W dodatku podejrzanie krótki ten film (podobno najlepsze sceny wycięli), dziwnie przypominający rozbudowany teledysk, a nie ekranowe dzieło. Nie wiem sama czego się spodziewałam? Że niby jak Tom w czymś komiksowym zagra, to będzie to miało głębię Mrocznego Rycerza?

Skomentuj

Płomienie (Burning) – spojlery

Tak czekałam, tak się szykowałam, a tu wielki zawód. Dawno nie odczułam tak boleśnie różnicy między lekturą ulubionej prozy, a nawet najlepszą jej ekranizacją. Koreańska adaptacja opowiadania Murakamiego pt. „Spalenie stodoły” (z tomu „Zniknięcie słonia”) to nudne, męczące, przygnębiające widowisko, jak dla mnie nie mające zbyt wiele wspólnego z dziełami japońskiego prozaika. Owszem, widać tu usilne starania i nawet sam główny bohater jest kreowany na pisarza, będąc jakby kwintesencją wszystkich introwertycznych młodych mężczyzn, których Murakami kiedykolwiek opisał, a jednak dla mnie to zupełnie nie to.

Skomentuj

Chef’s Table – wrażenia po serii nr 5

Każda premiera nowego sezonu tego serialu dokumentalnego to dla mnie wielkie święto. Co roku czekam na tych kilka odcinków, które zabiorą mnie do zupełnie innego świata. Moja codzienność to oczywiście gotowanie i jedzenie, ale robiąc to mam na względzie głównie zdrowie, finanse i wygodę. Moja przaśność i prostota (te pyry, dynie, buraki i wegańskie wypieki) znikają jednak w zapomnieniu, gdy się wpatruję w cudowną rzeczywistość bohaterów Chef’s Table, gdzie żadne choroby powodowane złym odżywianiem się, czy też ograniczenia finansowe, zwyczajnie nie istnieją. Tutaj gotowanie jest wyrazem najbardziej wyrafinowanej kultury, wielkim widowiskiem działającym na wszystkie zmysły, a moje zdrowotne pichcenie to barbarzyństwo przy tych gastronomicznych szczytach cywilizacji. Normalnie jakby dziecku pokazać bajkę w telewizji i jestem pewna, że rzesze fanów oglądających ten serial się ze mną zgodzą. Niestety, w tym roku czekało nas spore rozczarowanie. Nie dość, że znowu dostaliśmy tylko cztery epizody, to są one chyba najsłabsze wśród wszystkich dotychczas pokazanych.

Komentarz

Kler

No i stało się. Wreszcie nadeszła długo oczekiwana premiera filmu Kler Wojciecha Smarzowskiego. Dzięki (a nie mimo) ogromnemu sprzeciwowi władz kościelnych i środowisk prawicowych, obraz zyskał gigantyczną darmową reklamę, o czym świadczą tłumy na premierowych pokazach. Daję słowo, że tulu ludzi naraz w kinie nie widziałam od czasu pamiętnej premiery Pięćdziesięciu twarzy Greya. Widać zostały jeszcze w narodzie resztki zdrowego rozsądku, każące nam wszystkim wreszcie spojrzeć w oczy przykrej prawdzie o zepsuciu toczącym polski Kościół. Jeśli możecie, idźcie na Kler jak najszybciej i sami się przekonajcie jaka to ciekawa, ważna i empatycznie opowiedziana historia.

5 komentarzy

Dałam się wciągnąć w Pułapkę, czyli o nieprzyjemnym doświadczeniu oglądania tvnowskiego serialu

Zachęcona pierwszymi odcinkami Rojsta i doborową obsadą Pułapki (Kulesza, Kulig, Pieczyński, Preis) zasiadłam ochoczo do oglądania, chociaż zwykle unikam polskich seriali (zwyczajnie przeszkadza mi to, że nie rozumiem, co aktorzy do siebie mówią, tak słabych mamy dźwiękowców). To nie był niestety dobry pomysł. Początek można było jeszcze, przy dużej dawce dobrej woli, uznać za obiecujący, ale kolejne dwa odcinki to już jakaś porażka. Choć bardzo bym chciała mieć większą odporność, więcej już chyba nie dam rady obejrzeć. Absurdalny scenariusz, drętwe dialogi i żenujące popisy młodych aktorów dosłownie odrzuciły mnie od ekranu.

6 komentarzy

Na co szczególnie czekam tej jesieni

Mało rzeczy cieszy mnie w życiu aż tak, jak coroczna perspektywa jesiennych nowości książkowych, filmowych i serialowych. Odkąd się zorientowałam, że zazwyczaj już w październiku rozpoczyna się wielki oskarowy wyścig po nagrody, z niecierpliwością czekam na to, czym zaskoczą nas filmowcy. Nie inaczej jest z książkami, a w tym roku akurat z jedną pozycją na która cieszę się tak, że aż mi czasem przed samą sobą głupio (załamię się jak będzie to zła powieść, mówię wam). Jestem pewna, że nie tylko ja zacieram rączki z niecierpliwości, czekając na to co przyniosą najbliższe miesiące, zatem nie odwlekając, prezentuję swoje tegoroczne typy.

Skomentuj

Sierra Burgess jest przegrywem

Bardzo rzadko oglądam filmy dedykowane nastoletnim odbiorcom z powodu ich drastycznie niskiego poziomu, ale czasem nawet ja robię wyjątek. Sierra Burgess jest przegrywem to coś w moim odczuciu wyjątkowego i to z wielu powodów. Może nie jest to jakieś wiekopomne dzieło filmowe, ale zdecydowanie pozycja wartościowa, a co najważniejsze, zarówno wzruszająca, jak i poprawiająca humor. W dodatku to współczesna wersja klasyki, opowieści o Cyrano de Bergeracu, czyli zakochanym brzydalu pomagającym w uwiedzeniu kobiety swemu przystojnemu koledze, a z tą opowieścią identyfikują się ludzie już od wieków. Dzięki pannie Burgess kolejne pokolenie ma szansę odkryć historię o tym, że najważniejsze jest to, co człowiek ma w środku. Nic to, że z prawdziwym życiem ma ten film niewiele wspólnego, skoro przynajmniej na chwilę znajdą w nim pocieszenie brzydule i brzydale (oraz każdy kto się za takiego/taką uważa). Zatem szykujcie ciepły kocyk, michę popcornu i paczkę chusteczek, bo czeka was najprzyjemniejszy netflixowy seans tej jesieni.

Komentarz

Rojst – wrażenia po finale (spojlery)

Po pierwszym odcinku można było sądzić, że czeka nas prawdziwa rewolucja w produkcji polskich seriali. Aktorstwo najwyższej próby, znakomita muzyka, oryginalny klimat lat osiemdziesiątych i wciągająca intryga kryminalna. Czego tu nie lubić? Niestety, nawet gruba kasa wydana na promocję (w tym na teledysk Brodki) nie pomoże, gdy fabuła zaczyna się rozpadać z odcinka na odcinek. Piątkowy finał był dla mnie bardzo rozczarowujący i przyznam, że raczej nie będę wyglądać z niecierpliwością drugiego sezonu.

Komentarz