Pomiń zawartość →

Szczere Recenzje Posty

American Animals

Za sprawą dobrej obsady i obiecujących zapowiedzi, zapewne wielu z was obejrzało już ten film i jest szczerze rozczarowanych. Powiedzmy, że do najbardziej pasjonujących to ten obraz nie należy. Podczas oglądania byłam często znudzona lub zirytowana zachowaniem bohaterów. Jak na historię opowiadającą o głośnym rabunku, bardzo tu mało prawdziwej kryminalnej akcji. Do tego bohaterowie jacyś tacy do bólu pospolici, o mało urodziwych twarzach i mętnych motywacjach. Ale wiecie co? To prawdopodobnie jeden z najlepszych filmów o współczesnej Ameryce, jakie ostatnio powstały, a do tego bardzo prawdziwy. Postaci nudzą, bo bardzo przypominają oryginały, irytują, bo mają autentyczne emocje (głównie lęk, wahanie, pychę, brawurę, głupotę), a cała ta historia głęboko zapada w pamięć prawdopodobnie dlatego, że mogłaby się przydarzyć dowolnej grupce amerykańskich studentów, przekonanych o tym, że są wyjątkowi i czeka ich pasjonująca przyszłość.

Skomentuj

Good Girls

Takie cudo odkryłam na Netfliksie i nie mogę się od niego odkleić. Zwykle nie jestem wielką fanką “kobiecych produkcji”, ale Good Girls to coś więcej niż opowieść o przyjaźni i zakrętach życiowych gospodyń domowych. To przede wszystkim świetna intryga, a do tego znakomita komedia, z gatunku takich lekko głupkowatych, ale nie obrażających inteligencji widzów. No i przyznam, że już dawno nie spodobały mi się już tak kobiece charaktery. Z tymi paniami każda z nas będzie się w stanie utożsamić, nawet jeśli akurat nie borykamy się z poważnymi gangsterskimi kłopotami. Polecam serdecznie, nie tylko ze względu na udział przepięknej Christiny Hendricks.

3 komentarze

Rojst – wrażenia po pierwszym odcinku

Oczekiwania mieliśmy spore i chyba w większości możemy (my jako widzowie) przyznać, że zostały spełnione. Rojst prezentuje się naprawdę godnie. Nie dość, że obsada znakomita, muzyka świetna, to jeszcze reżyser, Jan Holoubek, popisał się bardzo amerykańskim stylem. To zdecydowanie udany powrót do przeszłości i już widzę jak tysiące hipsterów pod wpływem serialu wykupuje cały towar z Pan tu nie stał i zadręcza swoich rodziców pytaniami o fotki sprzed trzech dekad i przepis na idealną trwałą ondulację.

3 komentarze

Miłość made in China. Jak kochają Chińczycy? Dorian Malovic

Uznany francuski reportażysta, specjalista od tematów azjatyckich, podjął się trudnego zadania stworzenia portretu zbiorowego współczesnych Chinek. Do głosu dochodzą osoby, które w hierarchicznym społeczeństwie Państwa Środka mają zazwyczaj najmniej do powiedzenia i których nikt o zdanie nie pyta. Szczególnie w rozmowach z niewiastami w różnym wieku i o różnym statusie materialnym, autor przygląda się tematyce miłości, tak odmiennie traktowanej w Chinach. Jestem pewna, że niejeden polski czytelnik przecierał podczas lektury oczy ze zdziwienia, bo to wszak niby XXI wiek, a jednak jeśli chodzi o sprawy uczuciowe i rodzinne, nadal rządzą sztywne zasady sprzed wielu stuleci. Zderzenie surowych reguł społeczeństwa konfucjańskiego z nowoczesnym kapitalistycznym skokiem gospodarczym może przyprawić o zawrót głowy. Przede wszystkim jednak jest to zbiór bardzo intymnych opowieści konkretnych kobiet, w których rzadko pojawia się happy end.

Skomentuj

Życie w średniowiecznej wsi, Frances Gies, Joseph Gies

Jak już wielokrotnie pisałam, od niedawna ja sama jestem mieszkanką wsi, co codziennie okazuje się stanem szokująco innym niż miejskość (nawet małomiasteczkowość), do której przywykłam. Zupełnie inna zabudowa, zupełnie inni ludzie, odmienny stosunek do odległości między sąsiednimi miejscowościami, a przede wszystkim wszechobecność przyrody, dosłownie pchającej się do domu drzwiami i oknami, są dla mnie źródłem ogromnego zadziwienia. Jednocześnie dostrzegam, że wieś dziś nie jest już absolutnie tym, czym była kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Zamiast ,,typowych” wiejskich gospodarstw dookoła roi się od agroturystyki, stylowych pensjonatów i domków wakacyjnych zamożnych mieszczuchów. Oczywiście, podróżując przez Polskę widzę też wsie nastawione na hodowlę zwierząt i uprawę roślin, ale te wielkopowierzchniowe fabryki jedzenia nie mają nic wspólnego z tym, w jakich warunkach żyli i pracowali nasi pochodzący ze wsi dziadkowie i pradziadkowie. Z tego zadziwienia i refleksji zrodziła się moja ciekawość odnośnie książki Życie w średniowiecznej wsi, klasyki opisującej od czego się to wszystko zaczęło. Jest to książka, która drastycznie i w sposób zupełnie bezbolesny zwiększy waszą wiedzę o średniowieczu, ale także (co dla mnie najważniejsze) zwielokrotni przyjemność z lektury powieści czy z oglądania filmów, których fabuły osadzone są właśnie w tej epoce. W końcu sam George R.R. Martin poleca :)

Skomentuj

Tygrysica i Akrobata, Susanna Tamaro

Seria z Żurawiem znowu pozytywnie zaskoczyła. Z każdym kolejnym tomem dostajemy coś świeżego, nowego, oryginalnego i nieprzewidywalnego dzięki temu, że Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego stawia na mniej znane w naszym kraju, ale docenione za granicą i nagradzane nazwiska. Tym razem spotkało mnie kompletne zaskoczenie, gdyż Tygrysica i Akrobata to baśń filozoficzna, którą wielu czytelników porównuje do Małego Księcia. Może to niezbyt miłe, ale ja Małego Księcia wprost nie trawię i mam alergię na wszechobecne cytaty z tego dzieła. Nie chodzi zresztą o samą książkę, a o to, do czego jej niektórzy używają. Otóż zauważyłam, że jest to wszechstronna atrapa dla ludzi bardzo leniwych i nie czytających absolutnie niczego, którzy jednak chcą uchodzić za „głębokich” i „wrażliwych”, zatem zmuszają się do przeczytania jednej z najkrótszych lektur szkolnych, by potem przez resztę życia ciskać frazami o Księciu i jego Róży. Albo to, albo mądrości pana Coelho. Na szczęście, pojawia się alternatywa, czyli właśnie Tygrysica i Akrobata, rzecz mogąca być odtrutką na Małego Księcia, gdyż jest bardzo pouczająca i wszechstronna, ma ciekawą zwierzęcą bohaterkę, a do tego nie jest jeszcze tak totalnie wyeksploatowana.

2 komentarze

A ja żem jej powiedziała…, Katarzyna Nosowska

Nosowską lubią wszyscy, bo taka inteligentna, skromna, swojska, a przy tym wybitna artystka z wieloletnim dorobkiem, na tekstach której wychowały się pokolenia Polaków. Jest w naszej zbiorowej świadomości przeciwwagą dla wyidealizowanego wizerunku celebrytów jednego sezonu, promujących swoimi wątpliwymi wdziękami wszystko co się da, przy okazji udowadniając na każdym kroku mentalną pustkę. Przy tym Nosowska może być wzorem dla wielu kobiet, o których często się zapomina, czyli tych w sile wieku i o figurze nie mającej za wiele wspólnego z fitnessem czy modelingiem. Zwyczajna polska baba, inteligentna kobieta, którą chyba każda z nas chciałaby mieć za sąsiadkę czy przyjaciółkę, taką, do której można wpaść na kawę i rozmowę o życiowych trudach. Tak oto jawi się na pierwszy rzut oka Nosowska w swych felietonach zebranych w zbiór zatytułowany A ja żem jej powiedziała…, jednak, choć też jestem fanką i twórczości muzycznej, i instagramowej (przy wyciorach zaśmiewałam się do łez jak cała Polska), to jednak przyznam, że lektura zawiodła. Spodziewałam się czegoś więcej niż anty-celebryctwa, czy anty-Chodakowskiej-Lewandowskiej.

Komentarz

Patrick Melrose, Edward St Aubyn

To nie jest książka dla czytelników mało odpornych, czy nie grzeszących cierpliwością, zresztą podobnie jak znakomity pięcioodcinkowy serial, który mogliśmy niedawno obejrzeć na HBO. W.A.B. wydało właśnie wielki tom z serialową okładką, składający się z pięciu osobnych powieści poświęconych Patrickowi Melrose’owi. Zapewne niewiele osób sięgnie po książkę, zważywszy na to, że serial spotkał się z mieszanymi recenzjami, jednak ja to tomiszcze polecam. Z pewną masochistyczną przyjemnością od kilku tygodni zgłębiam bowiem psychiczne i fizyczne traumy tytułowego bohatera, od których najzdrowszy czytelnik (a co dopiero ja) może się poważnie rozchorować.

3 komentarze

Ania, nie Anna – druga odsłona zupełnie nieliterackich przygód

Oglądam drugi sezon Ani już od tygodnia i dosłownie przecieram oczy ze zdumienia. To już nie ma nic wspólnego z ukochaną postacią literacką, no może poza gadatliwością i rudymi włosami, ale przecież wszyscy wiemy, że nie tylko o to chodzi. Ania z Zielonego Wzgórza to powieść instytucja, na której wychowały się całe pokolenia kobiet. Teraz Netflix szarga nam tę świętość łopatologicznym, współczesnym przesłaniem o równości i tolerancji, chyba ot tak, żeby dzisiejsze dzieciaki także zrozumiały o co chodzi. Straszne to jest i odbieram tę potwarz bardzo osobiście, bo Ania to dla mnie idealne wspomnienie dzieciństwa, uchwycenie aury sielskiej szczęśliwości i rodzinnego ciepła, przeplatane troskami, jakie wszyscy mieliśmy w latach szkolnych. Po co od razu robić z tego kostiumową wersję 13 powodów? Czuję się tak, jakby ktoś przerobił na przykład pachnący domową zupą i ciastem drożdżowym dom babci, na minimalistyczny nowoczesny apartament, tak, żeby iść z duchem czasu. Takich rzeczy się nie robi.

4 komentarze

To już półtora miesiąca na wsi w górach

Bardzo ciepło przyjęliście wiadomość o mojej przeprowadzce, więc pomyślałam, że może Was zaciekawić jak sobie dalej radzimy na tym „bezludziu” jak nazywa to miejsce pani sołtysowa :) Nie będę kłamać, jest ekstremalnie, szczególnie, że ani ja, ani mój mąż, nie mamy żadnego doświadczenia w mieszkaniu w czymś innym niż blok, czy kamienica w centrum miasta. Jeszcze dwa miesiące temu to był środek Szczecina, gdzie w każdej chwili mogłam sobie pójść do sklepu po cokolwiek chciałam, wyjść do kina o każdej porze, czy spotkać się z kimś spontanicznie w kawiarni. Te czasy mamy już za sobą. Są tego plusy i minusy, i przyznam, że są dni, gdy minusy przeważają, na szczęście nie jest tych dni dużo jak do tej pory. Oto z czym się zmagamy.

7 komentarzy