Pomiń zawartość →

Tag: XIX wiek

The Mill

W natłoku serialowego badziewia, jakie nas wyjątkowo szczodrze zalewa w tym sezonie, jest kilka produkcji, na które zdecydowanie warto zwrócić uwagę. Zaczęła się angielska wersja Homeland, czyli Honourable Woman, mamy ostatni sezon The Killing wyprodukowany przez Netflixa, no i jest oczywiście nowa Utopia. Są to rzeczy dziwne, ważne i bardzo współczesne, od których zalecam regularny odpoczynek, na przykład podczas oglądania brytyjskich produkcji historycznych. Nie jestem obiektywna, bo mnie naprawdę zachwyca wszystko co wyprodukuje angielska telewizja, ale The Mill, nawet jak na ich standardy, udał się znakomicie. Pod względem realizmu historycznego i wciągającej intrygi, Młyn jest bezkonkurencyjny. Myślę, że szczególnie spodoba się fanom Ziemi obiecanej, z którą, moim zdaniem, powinien być sprzedawany w pakiecie na DVD.

Komentarz

Kobieta w ukryciu (The Invisible Woman)

Tu nie zachwyca aktorstwo, nie zachwyca fabuła, ale zdecydowanie zachwyca klimat. Najbardziej ze wszystkiego co oglądałam, Kobieta w ukryciu przypomina Jaśniejszą od gwiazd. Może to już taka konwencja ukazywania miłości wielkiego artysty do młodziutkiej dziewczyny, w której obie strony przeczuwają, że każda chwila może być ostatnią, więc trzeba docenić jej urok. Tym razem oglądamy historię literackiej osobowości największego formatu bo samego Karola Dickensa, władcy dziecięcej wyobraźni. Nawet jeśli sam Dickens Was nie interesuje, to i tak koniecznie musicie obejrzeć ten film z dwóch powodów. Po pierwsze, w wielkiego pisarza wcielił się sam Ralph Fiennes, a wiadomo, że każdą jego rolę trzeba zobaczyć. Po drugie, ten sam artysta podjął się także reżyserii Kobiety w ukryciu. Któż by nie chciał zobaczyć jak mu wyszło?

Skomentuj

In Secret

Takie filmy jak ten lubię najbardziej. Jest XIX-wieczny Paryż, wielka namiętność, popaprane relacje rodzinne i oczywiście potworna zbrodnia. Jakby tego było mało In Secret jest adaptacją powieści Emila Zoli, a jedną z głównych ról gra w tym filmie Jessica Lange. No czego chcieć więcej?!

Komentarz

Penny Dreadful

Nareszcie coś na poziomie dla wielbicieli duchów, strachów i monstrów. W przeciwieństwie do większości produkcji o wampirach, do oglądania tej nie wstyd się przyznać. Penny Dreadful ma wszystko by odnieść ogromy sukces: świetnych aktorów, wysmakowaną stylistykę i najciekawsze wątki fabularne jakie stworzyła dziewiętnastowieczna literatura. Jest mrocznie, gotycko i seksownie. Ten serial to szczególna gratka zwłaszcza dla czytelników Brama Stokera, Mary Shelley czy Oscara Wilde’a, którzy z pewnością kolejny raz chętnie zobaczą swoje ulubione monstra w akcji.

3 komentarze

Dziwne losy Jane Eyre czytane przez Magdalenę Cielecką

Jako zagorzała fanka twórczości sióstr/siostry Brontë (przeczytałam nawet Villette i Profesora; nie chwalę się, tak tylko mówię) nie mogłam sobie odmówić posłuchania Dziwnych losów Jane Eyre. Dzięki temu nagraniu moje okołowielkanocne wielogodzinne podróżowanie było naprawdę przyjemne, choć nie wiem czy reszcie pasażerów samochodu, w którym tego słuchałam, było równie miło zagłębiać się w meandrach pensjonarskiej umysłowości wiktoriańskiej bohaterki. Co do jednego jednak nie może być wątpliwości – lektorkę dla tego dzieła wybrano bezbłędnie.

Komentarz

Emma

Serialowa Emma wydaje mi się znacznie lepszą produkcją niż filmowa. To jednak za długa powieść, by ją tak do jednego filmu skracać. Dzięki serialowi możemy na dłużej i znacznie wygodniej rozgościć się w świecie Jane Austen. Patrzę na tę rzecz zupełnie subiektywnie, ponieważ grają tu moi ostatnio ulubieni aktorzy, czyli Romola Garai oraz Jonny Lee Miller (do którego czuję ogromna sympatię po obejrzeniu Frankensteina). Ta para dobrała się znakomicie, a dzięki chemii między nimi widz ma naprawdę dużo przyjemności ze śledzenia subtelnych intryg XIX-wiecznego ziemiańskiego światka. Zaprawdę, powieści Jane Austen nigdy się nie nudzą.

Skomentuj

Death Comes To Pemberley

Oczywiście w pierwszym odruchu wszystkich korci żeby popsioczyć na kontynuacje i przeróbki kultowych dzieł literackich takich jak Duma i uprzedzenie czy Wichrowe Wzgórza. Dla osób, które się na tym wychowały (jak ja) jest to w pewnym sensie szarganie świętości, ale warto spojrzeć na te filmy z nieco innej perspektywy. No bo czy was samych po przewróceniu ostatniej karty nie ciekawiło co było dalej, jak to się wszystko potoczy i jak w ogóle ten dawny świat wyglądał. Mnie ciekawiło zawsze bardzo, może dlatego że mam ubogą wyobraźnię. Z tego właśnie względu z ożywieniem i radością zabrałam się za oglądanie Death Comes To Pemberley. Co prawda nie zdążyłam obejrzeć tego na Boże Narodzenie z resztą świata, ale za to w Wielkanoc już lepiej poszło. Wszak nie ma u nas świąt bez dobrego, nastrojowego, romantycznego filmiszcza historycznego, a ten miniserial, ze względu na wiosenność-zieloność nadaje się na Wielkanoc jak mało który.

2 komentarze

Zniewolony. 12 Years a Slave

Zniewolony to oparta na faktach opowieść o czarnoskórym mężczyźnie żyjącym w drugiej połowie XIX wieku Ameryce Północnej. Solomon Northup jest wolnym człowiekiem o dużej inteligencji i talencie do gry na skrzypcach, który żyje sobie życiem przykładowego obywatela wraz z żoną i dziećmi. Oświeceni Amerykanie nie dają mu na co dzień odczuć jego niższości rasowej, ale ta sytuacja (jak można wnioskować z tytułu) szybko ulega zmianie. Pod nieobecność rodziny, Solomon zostaje zwiedziony i porwany przez dwóch oszustów, polujących na czarnoskórych ludzi i sprzedających ich w południowych stanach jako niewolników. Właśnie taki los spotyka naszego bohatera, który w niewoli zwichniętych umysłowo plantatorów spędził 12 lat.

Skomentuj

Wichrowe Wzgórza – moja ulubiona wersja

Niedawno przeczytana książka Eryka Ostrowskiego pt. ,,Charlotte Brontë i jej siostry śpiące” nie okazała się jak już pisałam aż takim hitem, jednak miała na mnie pewien pozytywny wpływ. Ta dziwna publikacja przypomniała mi mianowicie, za co tak bardzo kochamy opowieści ze wrzosowisk i dlaczego Wichrowe Wzgórza autorstwa (wątpliwego?) Emily Brontë to najlepsza powieść ever. Dzięki panu Ostrowskiemu z ogromnym sentymentem wróciłam do mojej ulubionej ekranizacji tej niezwykłej opowieści i wcale nie była to wersja filmowa z 1992 (Z Ralphem Finnesem i Juliette Binoche w rolach głównych), ale znacznie skromniejsza wersja serialowa z 2009 roku. Możecie myśleć, żem zmysły postradała, ale ten wytwór brytyjskiej telewizji uważam za przejaw reżyserskiego i aktorskiego geniuszu.

8 komentarzy

Wielkie nadzieje

Osobiście uważam, że jedną z największych zalet kina i telewizji jest to, że dzięki nim wciąż na nowo możemy rozkoszować się urokami wielkiej literatury. Myślę, że to fantastyczne, iż kolejne pokolenia zdolnych (a przynajmniej urodziwych lub charakterystycznych aktorów) wciąż wcielają się w te same role i odgrywają dobrze nam znane historie. Uważam za pokrzepiający fakt, że w czekającym mnie jeszcze długim żywocie kinomana, zobaczę pewno niejedną mniej lub bardziej udaną ekranizację brytyjskich arcydzieł, takich właśnie jak Wielkie nadzieje Karola Dickensa. Jest to jedna z tych opowieści, o których sobie przypominamy podczas jesiennych i zimowych chłodów, gdy mamy ochotę pogrzać się w cieple choćby tylko literackich kominków. Poza przytulnością małych zatęchłych wnętrz, Wielkie nadzieje oferują także oczywiście wzruszającą historię miłosną, która jest ponadczasowa i z pewnością przypadłaby bardzo do gustu współczesnym nastolatkom (wszak Dickens pisał często dla nich i o nich), gdyby oczywiście czytali jeszcze cokolwiek poza Internetem.

Komentarz