Pomiń zawartość →

Tag: Wydawnictwo Muza

Ilona Łepkowska, Pani mnie z kimś pomyliła

Nie będę ukrywać, że byłam bardzo sceptycznie nastawiona do tej powieści. Zabrałam się za czytanie z całą masą uprzedzeń, przekonana, że żadnego pożytku czy przyjemności mieć z tego nie będę, a co najwyżej będę miała coś do polecenia mamie, która seriale pani Łepkowskiej lubi od lat. Sądziłam, że dostaję do ręki kolejną papkę dla gospodyń domowych, z gatunku tych z miłością w tytule i kwiatami bądź zachodem słońca w tle. Jakże się omyliłam, a w dodatku bardzo się cieszę z tego, że wszystkie moje podejrzenia okazały się błędne. Pani Łepkowska pokazała to swoje oblicze, które lubię najbardziej, czyli profesjonalistki, która o polskim show-biznesie wie wszystko i potrafi o tym inteligentnie opowiadać w programach radiowych. Macie dosyć dyrdymałów i banałów jakie opowiadają celebryci w telewizji? Drażnią was plastikowe uśmiechy gwiazd, które na skutek operacji plastycznych są do siebie bliźniaczo podobne? Nie rozumiecie zupełnie dlaczego kolejna miernota jest promowana w programach śniadaniowych na odkrycie roku? W takim razie musicie przeczytać tę powieść!

Skomentuj

Isabel Allende, Japoński kochanek

Jeśli coś ma słowo ,,japoński” w tytule, to prędzej czy później to przeczytam. W tym przypadku nie przeszkadzało mi nawet to, że dalej jest ,,kochanek”, co może budzić skojarzenia z ckliwymi romansami. Z młodzieńczych lektur książek Allende zapamiętałam mgliście ciężką atmosferę, typową dla dzieł literatury iberoamerykańskiej, za którą nie przepadam, ale na szczęście Japoński kochanek okazał się zdumiewająco świeży i lekki. Autorka wprowadza nas w świat przesiąknięty duchowością w bardzo przystępny sposób i momentami aż dziw bierze, że opowieść o śmierci, odchodzeniu, traumie i trudnej miłości może aż tak lekko i przyjemnie dla czytelnika płynąć. To idealna pozycja na wyciszenie, poprawę humoru i odnalezienie chwilowo utraconego życiowego balansu.

Komentarz

Katarzyna Bonda, Sprawa Niny Frank

Może i nie jestem przesadnie uprzedzona do polskich kryminałów, ale nie jest to mój ulubiony gatunek. Często są zwyczajnie nudne, przegadane, źle skomponowane i męczące. Razi w nich językowa nieporadność i totalne odrealnienie świata przedstawionego. Dlatego też tak długo zwlekałam z przeczytaniem czegokolwiek pani Bondy, choć słyszałam o jej książkach same dobre rzeczy. Przekonał mnie dopiero tekst w ostatniej weekendowej Wyborczej, w której autorka i kilku innych pisarzy dzieliło się sekretami swojego warsztatu. Spodobało mi się to z jaką pasją mówiła o swojej pracy, a szczególnie to, że robi bardzo dokładny research, że stara się maksymalnie uwiarygodnić kryminalną intrygę. Przeczucie mnie nie zawiodło i naprawdę miałam okazje przeczytać mrożącą krew w żyłach, wciągającą, a do tego jeszcze pouczającą historię. Lubię takie opowieści, które nie tylko bawią i straszą, ale też poszerzają nasze horyzonty.

Komentarz

Naomi Moriyama, Japonki nie tyją i się nie starzeją

Sposobami na zachowanie młodości i zdrowia zajmuję się na blogu dosyć często. Pisałam już o urodowych trikach z Francji (Bądź paryżanką, gdziekolwiek jesteś) i z Korei (Sekrety urody Koreanek), a dziś pora na Japonki, bo w końcu Japanese is the new black jakby ktoś nie wiedział:). Japonki nie tyją i się nie starzeją to na poły poradnik, na poły bardzo fachowo napisana książka kucharska, która krok po kroku wprowadza nas w arkana tokijskiej kuchni, będącej sekretem zdrowia, urody i długowieczności Japonek i Japończyków. Dla wielu czytelniczek może to być początek rewolucyjnych zmian w patrzeniu na sposób przygotowywani posiłków i jego bezpośredni związek ze wszystkim co zachodzi w naszym ciele. Dzięki tej książce można odzyskać kontrolę nad swoją wagą, samopoczuciem, a także wydatkami na jedzenie, gdyż proponowany wariant jest nie tylko zdrowszy, ale i tańszy od tradycyjnych polskich dań, często składających się z drogich mięs i nabiału.

2 komentarze

Patrycja Pelica, Ritterowie

Ta mazurska saga rodzinna jest dość nietypowym rozliczeniem z czasami wojny i z poplątanymi losami Polaków niemieckiego pochodzenia, zamieszkujących tereny byłych Prus. Zaskakujące jest samo miejsce, gdyż przywykliśmy przecież do opowieści o drugiej wojnie światowej z zupełnie innych niż Mazury terenów Polski. Dla mnie osobiście to nieodkryty ląd literacki. Niezwykły jest też styl, w jakim Pelica snuje swoją opowieść, pełen metafor i porównań, onirycznych wizji i przede wszystkim przesycony melancholią i miłością do tych surowych i pięknych terenów. Nie jest to oczywiście lektura dla wszystkich, gdyż Ritterowie to powieść wymagająca od czytelnika cierpliwości i przyjęcia osobliwych zasad gry, ale zapewniam, że zagranie w tę prozę się opłaci. Zanurzenie się w ten poetycki świat, pełen zmysłowych doznań i bardzo charakterystycznych postaci, jest prawdziwą czytelniczą przyjemnością.

Skomentuj

Kathrin Lange, Serce w kawałkach (cykl Serce ze szkła)

Tym razem nie wahałam się zupełnie przed rozpoczęciem czytania cyklu od drugiego tomu, a nie jak powinno się to robić, czyli od pierwszego. Czytelniczki pani Lange zapewniły mnie, że każda część jest konstruowana według tego samego wzoru fabularnego, a bohaterowie tak często na początku odwołują się do zdarzeń z wcześniejszej części, że szybko można się zorientować w sytuacji. Przyznam, że choć podchodziłam do powieści z duża niepewnością, okazało się, że jest to naprawdę atrakcyjna propozycja, ale pod warunkiem, że czytelnik wie, czego się spodziewać. Może i poszukiwacze wielkich estetycznych uniesień i literackiego wyrafinowania kręcą na to nosem, ale za to młode czytelniczki, poszukujące mocnych wrażeń i wciągającej historii miłosnej, czegoś na weekendowy relaks, z pewnością się nie zawiodą.

Skomentuj

Kuba Wojtaszczyk, Kiedy zdarza się przemoc, lubię patrzeć

Zachęcona tytułem i rekomendacją Jakuba Żulczyka, rzuciłam się na tę książkę w nadziei na poznanie bohaterów podzielających choć w części moje doświadczenia życiowe. Nie rozczarowałam się, a nawet pozytywnie zaskoczyłam. Opowieść o tym, jak to grupa poznańskich studentów i absolwentów kierunków humanistycznych, pozbawiona zarobkowych perspektyw i skazana na bylejakość w świecie pracy na zlecenie i braku ubezpieczeń zdrowotnych, w akcie desperacji buduje barykady i wszczyna zamieszki, to przesadzony, ale jednak oddający prawdę portret współczesnej Polski. Jestem pewna, że w tempie ekspresowym powieść Kuby Wojtaszczyka stanie się kultowa w kręgach dwudziestokilku i trzydziestoletnich prekariuszy, którzy zastanawiają się co dzień, czy jeszcze wegetować w polskiej bylejakości, czy już czas pakować manatki i wyjeżdżać na Zachód. Zastanawiacie się zapewne, co ja mogę wiedzieć na ten temat, że książkę tak gorąco polecam. Cóż… Czy jestem prekariuszką? Jak najbardziej. Czy skończyłam studia humanistyczne? Pewnie, że tak. Czy jestem z Poznania? Gorzej, mieszkam w Szczecinie:) dawno już nie miałam tak silnego poczucia, że dostałam opowieść dokładnie o mnie.

Skomentuj

Grzegorz Kalinowski, Złota maska

Złota maska jest drugą częścią przygód Heńka ze Śmierci frajerom. Akcja rozpoczyna się tam, gdzie pożegnaliśmy pana Wcisłę, który teraz dochodzi do siebie po bójce i strzelaninie w finale pierwszego tomu. Jeśli jednak liczycie na dokładnie taką samą historię, to się pozytywnie rozczarujecie, gdyż jest znacznie lepiej i więcej, tzn. lepszy styl, lepiej poprowadzone równoległe wątki i ogólnie lepsza robota pisarska (choć po pierwszym tomie wydawać się mogło, że autor już bardziej nie może się przykładać) oraz więcej postaci, więcej miast i obowiązujących w nich gwar, no i więcej egzotyki. A co zostało takie samo? Oczywiście bezbłędne ucho Grzegorza Kalinowskiego, tropiącego wszelkie językowe niuanse, pozwalające na wiarygodne odtworzenie minionej epoki, fachowo opisane tło polityczne i obyczajowe (wręcz obsesyjna dokładność opisów) oraz ogromne pokłady warszawskiego poczucia humoru, którym epatują chłopaki z ferajny. Zapewne nie powinnam tego pisać, ale Tata Tasiemka i jego wesoła kompanija, tak ładnie rymują, że dziś spokojnie zrobiliby karierę w hip hopie.

Skomentuj

Grzegorz Kalinowski, Śmierć frajerom

Autor dokonuje na kartach tej powieści rzeczy niezwykłych, gdyż udaje mu się wskrzesić przedwojenną Warszawę tak realistycznie, że podczas lektury czytelnik może mieć wrażenie, iż ogląda to wszystko na własne oczy. Szczególnie podoba mi się to, że nie poznajemy życia wyższych sfer czy bogatych przedsiębiorców, ale, podobnie jak u Marka Krajewskiego, schodzimy na sam dół drabiny społecznej, do świata drobnych złodziejaszków, lipkarzy, doliniarzy i kasiarzy. Prawdę mówiąc czytało mi się to znacznie lepiej niż ostatnie wyczyny Mocka lub Popielskiego, gdyż po bezpowrotnie utraconym świcie oprowadza nas nie zadufany w sobie, wszechstronnie wykształcony, antypatyczny elegant, ale prosty chłopak z Woli, niejaki Heniek Wcisło.

3 komentarze

Cristina Sánchez-Andrade, Zimowe Panny

Zimowe Panny to, wbrew tytułowi, lektura bardzo ciepła, klimatyczna i pachnąca latem. Jeśli macie już dosyć zimowej szarzyzny za oknem i męczą was niskie temperatury, zachęcam do lektury właśnie tej niezwykłej powieści, która zabierze was na odległą hiszpańską prowincję, do Galicji pachnącej mokrymi łąkami, pikantnymi przyprawami i wszechobecnym kolcolistem. Mnie osobiście najbardziej spodobało się to, że nie jest to typowa, melancholijna opowieść spod znaku tych ze słońcem Toskanii w tytule (czego się spodziewałam patrząc na okładkę, swoją drogą najładniejszą chyba jaką widziałam) ale tajemnicza, momentami makabryczna i bardzo magiczna historia, przywodząca na myśl najsłynniejszych klasyków literatury hiszpańskiej, mistrzów realizmu magicznego.

Skomentuj