Pomiń zawartość →

Tag: Timothée Chalamet

Lady Bird

Nostalgii za dorastaniem w latach 90-tych ciąg dalszy. Lady Bird to sympatyczny, momentami wręcz uroczy i wzruszający film, i jakoś nikomu chyba nie przeszkadza, że składa się w całości ze zużytych do granic możliwości klisz z innych produkcji filmowych i serialowych. Co z tego, że wszystko to już widzieliśmy, skoro od pierwszych chwil lubimy bohaterów, a przewidywalna fabuła tak lekko wchodzi? Zresztą wszelkie zarzuty o brak oryginalności odpiera jeden prosty fakt, że reżyserka i scenarzystka filmu, Greta Gerwig przyznaje, że to film o niej samej sprzed lat (choć nie w dosłownym, dokumentalnym sensie), a to, że miała ekranowo-stereotypową młodość tylko łączy ją z dorastającymi w tamtym czasie widzami, zamiast prowokować krytyczne uwagi. I bardzo dobrze, miłych, rodzinnych, rozgrzewających serca filmów też potrzebujemy, ale żeby zaraz aż tak się nimi zachwycać i nagradzać każdy aspekt produkcji, to już lekka przesada.

Komentarz

Tamte dni, tamte noce

Jest to film o najpiękniejszym, co nam się może w życiu wydarzyć, czyli o wielkiej miłości. W dodatku okoliczności rozkwitu tego uczucia też są bardzo piękne, gdyż akcja rozgrywa się w XVII-wiecznej willi znajdującej się w północnych Włoszech, a do tego mamy pełnię lata. Wyobrażacie sobie bardziej sprzyjające warunki do rozwoju uczucia, bo ja nie. Jeden z poprzednich filmów Luki Guadagniniego, Jestem miłością, dawał nam podobne wrażenie przeżywania z bohaterami czegoś niezwykłego, tyle że tym razem mamy do czynienia z autentyczną świeżością uczuć kogoś, kto przeżywa wszystko pierwszy raz, w dodatku w niemal doskonały sposób. Na ekranie widać idealnie uchwyconą miłosną magię i to nic, że film jest długi, tempo powolne, a dramatyczne zwroty akcji w tym świecie nie istnieją. Od tego jest kino, by czasem nas zabrać do krainy szczęśliwości i piękna, gdzie nic nie zniszczy ideału.

Skomentuj