Pomiń zawartość →

Tag: Szekspir

Wykłady Profesora Niczego, Mieciu Mietczyński

Pan Mieczysław Mietczyński jest od długiego czasu fenomenem polskiego YouTube’a, gdzie na swoim kanale przybliża odbiorcom tematykę związaną z szeroko pojętą kulturą. Możemy tam znaleźć dziesiątki filmików, w którym Profesor streszcza na swój sposób lektury ze szkolnego kanonu. Teraz postanowił wydać swoje mądrości w formie książkowej, bo w końcu czytelnictwa dotyczy jego oryginalna twórczość. Choć nie jestem w stanie oglądać jego wystąpień (przepraszam, ale naprawdę się starałam), to postanowiłam dać szansę książce. W końcu przelanie myśli na papier wymaga dłuższego pomyślunku i liczenia się ze słowami, niż, często bardzo spontaniczny, słowotok przed kamerą. Niestety, forma pisana jest dokładnym odpowiednikiem formy wizualnej. Przebrnięcie przez ten tom wywołało we mnie najpierw falę odrazy i zażenowania, następnie zdumienie i niedowierzanie, by w końcu przejść w podziw, że jednak ktoś tak może. Poniższe słowa będą krótkim streszczeniem mojej intelektualnej przygody z Wykładami Profesora Niczego.

5 komentarzy

Will

Niektórzy widzą w tej przebojowej produkcji nowe, oryginalne, odświeżające zjawisko, które w dodatku może być pożyteczne, bo ma szansę przybliżyć postać Williama Shakespeare’a młodszym odbiorcom, uczulonym na tradycyjnie podane szkolne lektury. Inni znowu dopatrują się w najnowszym serialu stacji TNT totalnego upadku dramatu historycznego, czegoś, co obok Spartakusa, Borgiów i Tudorów, niewybaczalnie zniekształca rzeczywistość historyczną. Cóż, ja tam Spartakusa i inne wariacje na temat klisz historycznych uwielbiam, a do tego jako polonistka, która, podobnie jak uczniowie, ma już po kokardki uczenia literatury w ten sam od lat suchy i nudny sposób, od pierwszych scen Willa wiedziałam, że to będzie jeden z moich ulubionych seriali tego lata.

Komentarz

Jak wam się podoba z cyklu National Theatre Live w Multikinie

Po dłuższej przerwie, wróciliśmy do oglądania dzieł Szekspira w szczecińskim Multikinie i muszę powiedzieć, że było to jedno z najbardziej świeżych, romantycznych i radosnych przedstawień, jakie widziałam. Jak wam się podoba to idealna sztuka na wiosnę, szczególnie dla zakochanych, ale nie tylko:) Jest magicznie i komicznie, ale też nie brak bardzo aktualnych dla nas obecnie uwag dotyczących ludzkiej natury i władzy, i coś myślę, że po spektaklu nie tylko ja, ale też wielu innych widzów miało pomysł, by wzorem szekspirowskich bohaterów, zaludniających idylliczny Las Ardeński, skryć się przed absurdami codzienności na przykład w szczecińskim Lesie Arkońskim.

2 komentarze

Makbet

Jeśli jeszcze się zastanawiacie czy iść do kina na Makbeta, to przypominam, że przecież lepiej iść na Szekspira niż na cokolwiek innego. Nie żebym się znała, ale na seanse do Multikina, czyli szekspirowskie transmisje z Londynu, chadzam dość regularnie i muszę przyznać, że jednak film był dla mnie łatwiejszym dziełem do przyjęcia. Jakoś nie rozumiem zupełnie tego psioczenia i wybrzydzania nad najnowszym obrazem Justina Kurzela, że za mało/za dużo teatralności, a że muzyka nie taka, że slow motion za dużo. Zanim dotarłam do kina już zdążyłam się dowiedzieć, że miało być jak w 300 czy w Grze o tron, że drętwe monologi nie pasują do kinowego ekranu. A to przecież bardzo dobry film! Co więcej, dzięki temu, że adaptacja Szekspira jest taka dynamiczna i hipnotyczna, ma szansę trafić do młodszej widowni, która do teatru raczej by się nie wybrała.

Komentarz