Pomiń zawartość →

Tag: Światło i mrok

Natsume Sōseki, Światło i mrok

Blogowanie o książkach jest, oprócz wszystkiego innego, przede wszystkim procesem wiecznego uczenia się, o czym książki takie jak Światło i mrok co jakiś czas mi przypominają. Myślisz sobie, a co mi szkodzi przeczytać?, dobrze się przecież nauczyć czegoś nowego. Cieszysz się już nawet na myśl, że dowiesz się czegoś o Japonii, kraju, który śni ci się po nocach i który (gdyby nie fundusze) mógłby być twoim domem. Wreszcie zabierasz się za lekturę, gratulując sobie w myślach, że tak naprawdę, dzięki czytaniu japońskich klasyków, fundujesz sobie darmowy kurs japonistyki i to bez konieczności uczenia się skomplikowanego alfabetu, nie do ogarnięcia dla twojego mózgu. No same plusy zupełnie, a potem zaczyna się walka. Nieszczególnie obszerny tom okazuje się pochłaniaczem czasu i uwagi na długie tygodnie, bohaterowie, niby zwyczajni i prości, stają się dla czytelnika sadystycznymi potworami (o tym, czym męczą, poniżej), a sam sposób opowiadania jest tak boleśnie wyrafinowany, że w pewnym momencie zaczynasz myśleć, że chyba łatwiej by było zgłębiać tajniki japońskiej gramatyki niż meandry życia wewnętrznego opisanych tu postaci. Zapewniam jednak, że warto dać się przewlec, przeczołgać, przez te opisy i dialogi, choćby dla końcowej satysfakcji, że daliśmy radę i że do naszej pamięci została załadowana cała wielka baza wiedzy na temat historii społecznej i kulturowej Kraju Kwitnącej Wiśni.

Skomentuj