Pomiń zawartość →

Tag: sci-fi

Morgan

Artur „Kinomaniak” Pietras chwalił i zachęcał to poszłam i muszę przyznać, że nie był to czas stracony. Morgan nie należy może do najwyższej półki kinematografii, ale jest to dynamiczny i wciągający obraz. Sama byłam zaskoczona, że tak się wciągnęłam, a gdy film się skończył poczułam wielkie rozczarowanie, że to już, bo przysięgłabym, że to dopiero połowa. Tu nie ma nudnych momentów, żadnych dłużyzn, tylko napięcie i akcja. Choć wielu widzów, a zwłaszcza krytyków, widzi w Morgan liczne niedociągnięcia i błędy, ja ich nie dostrzegam. Wiem tylko, że produkcja wydała mi się świeża i oryginalna (o co trudno w SF, którego symbolem jest ojciec reżysera Morgan, Luke’a Scotta, Ridley Scott). Może to przez to, że uwielbiam historie o ludzkich hybrydach czy dziecięcych super wojownikach. Ten film to w moim odczuciu całkiem dobre połączenie Ex Machina i Hanna z Saoirse Ronan.

Skomentuj

Dwa nowe film z Ellen Page (Tallulah i Into the Forest)

Ellen Page była jedną z moich ulubionych aktorek. Bardzo podobała mi się w Juno, intrygowała w Hard Candy, ale gdy zobaczyłam Amerykańską zbrodnię, zamarłam z przerażenia i nie byłam w stanie długo na nią patrzeć. Jestem pewna, że każdy, kto widział ten przejmujący film, doskonale mnie zrozumie. Ostatnio jednak postanowiłam się przełamać, bo podobno przez niechęć do tej znakomitej aktorki, omija mnie kilka dobrych, niszowych filmów. No i tak zafundowałam sobie weekend z Ellen Page, w sobotę Tallulah, a w niedzielę Into the Forest. Nie będę się o nich jakoś długo rozpisywać, gdyż w obu przypadkach jest to kino dość dziwne i bazujące na zaskoczeniu, ale pomyślałam, że warto wam dać znać, że w ogóle coś takiego jest do obejrzenia.

Skomentuj

Stranger Things

Od tygodnia zewsząd spływają same zachwyty na temat tego serialu, a ja mam wrażenie, że chyba oglądałam coś zupełnie innego niż pozostali. Że niby to jest najlepszy serial zrobiony przez Netflix? Że niby historia jest magiczna i urzekająca, bo przenosi nas w czasy dzieciństwa? No wolne żarty! To, że znowu postanowiono nakręcić serial, który będzie zarabiającym krocie pewniakiem, bazującym na naszej nostalgii za latami 80., które stają się najmodniejszą obecnie dekadą, nie znaczy wcale, że mamy do czynienia z arcydziełem. Osobiście już wolę Halt and Catch Fire czy Amerykanów, bo w końcu przecież nawet osoby urodzone w latach 80. dorastają i dorośleją, a nie zatrzymują się na poziomie wczesnych tworów Spielberga.

10 komentarzy

Ghostbusters. Pogromcy duchów

Jak już to pogromczynie :) Kolejna odsłona cyklu o gapowatych i opowiadających nieśmieszne dowcipasy pseudonaukowcach, na których barkach spoczywa dobro ludzkości. Powiedzmy sobie szczerze, że pierwsze części, które wspominamy z taką nostalgią, też jakimiś arcydziełami nie były. Ot, przyzwoite familijne komedie. Po co więc kręcić kolejne epizody? No dla kasy oczywiście. Oprócz tego, obsadzenie w rolach głównych żeńskiej (zamiast męskiej) ekipy, wnosi powiew feminizmu i otwiera pole do innego rodzaju żartów. Jednak, po obejrzeniu tego filmu przekonacie się, że od lat 80-tych nic się nie zmieniło. Panie wyglądają i zachowują się identycznie jak męskie pierwowzory (wielu aktorów z poprzednich części pojawia się i tutaj, więc bądźcie czujni), opowiadają żarty na tak samo niskim poziomie, a w dodatku punkt po punkcie odtwarzają doskonale już nam znany schemat, który nudzi śmiertelnie. Aktorki robią co mogą, ale w moim odczuciu nie udaje im się uratować tej dość przeciętnej komedii, której za rok nikt nie będzie pamiętał.

Komentarz

Marc Elsberg, Zero (audiobook czytany przez Tomasza Sobczaka)

Ta książka jest naprawdę niezwykła i wcale nie chodzi mi o jej walory literackie. Na jej niezwykłość składa się fabuła naszpikowana spiskami i technologicznymi atrakcjami, a także towarzysząca słuchaniu/czytaniu czytelnicza świadomość, że choć jest to fikcja literacka, podobne rzeczy są już osiągalne i możliwe, a eksperymenty czy ataki dronami, podobne do tych z książki, mogą spokojnie mieć miejsce nawet teraz w realnym świecie. Zaczynając słuchanie tego audiobooka, myślałam, że nie jest to raczej opowieść dla mnie. Zdecydowanie nie jestem jej wzorcowym odbiorcą ze względu na kompletne technologiczne upośledzenie, przez które nawet wysłanie sms-a uważam za nielada osiągniecie. Na szczęście Zero napisane jest w bardzo przystępny sposób, dzięki czemu jest świetną rozrywką nie tylko dla nastoletnich fanatyków najnowszych technologii, ale może też pełnić funkcję przewodnika po tajemniczym świecie alternatywnej rzeczywistości, do której porywają nas na każdym kroku smartphony, smartwatche, inteligentne okulary, wszechobecne kamery monitoringu czy nawet urządzenia ukryte w soczewkach i tatuażach. Ten świat już istnieje i spora część ludzkości (zapewne ta młodsza część) od dawna w nim żyje.

2 komentarze

Deadpool

Zazwyczaj nie chodzę na marvelowskie komiksówki, ale przekonała mnie opinia specjalisty (czyli młodszego brata), że Deadpool nie jest filmem o standardowym superbohaterze. Właściwie to jest wręcz odwrotnie, gdyż tytułowa postać robi absolutnie wszystko byśmy ani przez chwilę nie podejrzewali go o szlachetne zamiary, czy dobre intencje. I tak, zamiast pisać o kolejnej adaptacji klasyki, wybrałam się w piątkowe przedpołudnie do kina, by razem z kilkudziesięcioma gimnazjalistami zasiąść do tego bardzo niepoprawnego seansu. Przyznam, że naprawdę było warto. Po generacji płaskich i nudnych facetów w rajtuzach, po mrocznych, ciężkich i poważnych serialach o Daredevilu i Jessice Jones, nadszedł czas na zupełnie nową jakość w kinie komiksowym. Deadpool robi wszystko by być oryginalnym, ironicznym i po prostu tak meta, jak się tylko da.

2 komentarze

The Lobster

Homar jest filmem długim, ciężkim, mocnym i wymagającym od widza maksymalnej uwagi, ale absolutnie każdy powinien go obejrzeć. Mówi o miłości tak wiele i tak ważnych rzeczy, że proponuję zapodać sobie seans w same Walentynki, w celu przebicia różowej komercyjnej bańki upojenia. Dostajemy tu wszystko, czego można oczekiwać od dobrego filmu, czyli oryginalny, dający do myślenia scenariusz, znakomite aktorstwo i klimat. O tak, klimat jest tu niesamowity i jeśli podobała wam się atmosfera w Kle (jednym z poprzednich filmów Giorgosa Lauthimosa) to zapewniam, że się nie rozczarujecie.

3 komentarze

Przegrane na starcie (Limitless, Raport mniejszości, Blindspot)

Coś niedobrego dzieje się z jesiennymi premierami. Fabuły takich seriali jak Limitless czy Blindspot na papierze przedstawiają się znakomicie. Po dodaniu różnych filmowych trików powinna być rewelacja, a tu jednak totalna klapa. Podejrzewam, że wielkie rozczarowanie widzów bierze się po części z autentycznie słabego poziomu aktorów i kiepskiego scenariusza, ale może chodzić też o to, że takie hity jak Mr. Robot, czy przeboje Netflixu zwyczajnie nas rozpieściły, stawiając konkurencji poprzeczkę niemożebnie wysoko. Fakt jest taki, że gdy patrzę na niektóre nowości to oczy mnie bolą i do kolejnych odcinków zwyczajnie nie jestem w stanie się zmusić.

Skomentuj

Marsjanin

Gdy zobaczyłam w piątek, że można obejrzeć Marsjanina przedpremierowo, moja radość była ogromna. Ta fabuła wywołuje we mnie radość małego dziecka, ciągoty kujona, który lubi wyzwania nie tyle intelektualne, co stawiane wyobraźni. A wyobraźnia Andy’ego Weira nie ma granic. Może i powieść autorstwa tego maniaka nie ma wielkich walorów artystycznych, jednak działa na zupełnie inne regiony mózgu niż większość produkcji literackich i to jest jej wartość. To samo można powiedzieć o filmie. Sala kinowa, jak nigdy, zapchana do ostatniego miejsca, i chyba każdy z widzów by się ze mną zgodził, że choć Marsjanin nie zmienił radykalnie ich życia, to ten film jak mało który zasługiwał na to, żeby go zrobić i obejrzeć w 3D.

Komentarz

Kameralnie, niezwyczajnie, nudno

No cóż, powiem może tak: nie każdy aktor to Tom Hardy czy Ethan Hawke, a nie każda kameralna produkcja musi być zaraz Locke’em czy Przed wschodem słońca. Oczywiście dobrze jest trafić na wartościowy film z nieliczną obsadą, zrobiony często za niewielkie pieniądze (gaży aktorów nie licząc) i z ciekawym pomysłem zamiast efektów specjalnych. Wtedy można się zachwycić tak jak ja Rzezią Polańskiego. Jednak film ze szczuplutką obsadą to także często gotowy przepis na prawdziwy koszmarek. Gdy aktorzy działają nam na nerwy, dialogi są płytkie, akcja nielogiczna, a otoczenie szybko się nudzi, atmosfera robi się klaustrofobiczna i jak nigdy cieszymy się gdy pojawiają się napisy końcowe. Niestety właśnie tego doznałam ostatnio i to aż dwa razy. Ostrzegam, żebyście nie popełnili mojego błędu i nie wahali się wyjść z kina czy wyłączyć nagrania, gdy widzicie, że to do niczego nie prowadzi.

Skomentuj