Jak na ukoronowanie tak wielkiego serialowego zjawiska jakim jest House of Cards, szósty sezon niestety zawiódł moje oczekiwania. Przyznam się, że przez pierwsze trzy odcinki trudno mi było przebrnąć, a raz nawet przysnęłam, co mi się nigdy nie zdarza. Mam wrażenie, że seria drastycznie straciła na jakości i nie chodzi tylko o nieobecność kluczowej postaci Franka Underwooda, ale i o coraz bardziej mętną, melodramatyczną fabułę, a nawet zdjęcia i muzykę. To już nie jest ta klasa co przy pierwszych sezonach niestety, ale cóż, to nadal HoC i warto obejrzeć te ostatnie odcinki, chociażby dla poczucia domknięcia pewnej fazy w historii kultury popularnej, czy dla widoku Lady Makbet w ciąży.
Komentarz