Dzisiaj pierwszy dzień astronomicznej wiosny i z tej okazji piszę o zimie. Może i przewrotnie, ale jakoś sposobów na celebrowanie wiosennych klimatów nam nie brakuje, a zimowych i owszem. Osobiście lubię w pierwszy dzień wiosny czytać Mistrza i Małgorzatę oraz Skamandrytów (z oczywistych względów), ale do niedawna nie miałam żadnych rytuałów dotyczących wczuwania się w zimowatość. Zmieniło się to dopiero gdy zamieszkałam w starej kamienicy, przez co mam przez pół roku w mieszkaniu temperatury niemal arktyczne. Nagle zapragnęłam historii jeszcze mroźniejszych, o ludziach, którym przyszło zmagać się z żywiołem większym niż mój lekki, hartujący ciało i umysł chłodek w łazience :). Dzięki opowieściom takim jak dzisiaj opisywane, lżej mi było także tej odchodzącej zimy, choć była długa, smutna i mroczna.
Skomentuj