Pomiń zawartość →

Tag: Oona Laurence

Na pokuszenie

Doświadczenie nauczyło mnie, że jeśli w kinie wyświetlany jest nowy film Sofii Coppoli, to koniecznie trzeba na niego iść, bo z pewnością będzie się o nim mówiło. W przypadku tego obrazu doszła jeszcze kwestia Złotej Palmy w Cannes więc nie było dyskusji czy warto iść na seans. Przyznam, że w przeciwieństwie do wielu widzów, nie jestem absolutnie filmem rozczarowana i choć widziałam oczywiście wersję z 1971 roku, której Na pokuszenie jest remakiem, nie uważam, żeby była lepsza od tego, co zaproponowała Coppola. Pod względem estetycznym, starsza wersja jest znacznie gorsza, gdyż naprawdę źle zniosła upływ czasu i dziś może pod tym względem tylko śmieszyć. Jeśli zaś chodzi o samą fabułę, to nie ma co porównywać, bo są to dwa zupełnie różne filmy, które łączy kilka dokładnie takich samych scen i oczywiście to, że oba są adaptacjami jednej powieści Thomasa Culliana.

Skomentuj

Złe mamuśki

Ta komedia to całkiem udane połączenie Druhen i Jak ona to robi? z Sarą Jessiką Parker. Spodziewałam się czegoś bardziej rubasznego, a tu się okazało, że obok żartów z penisa, są też ckliwe momenty, mogące nawet świadomie i uparcie bezdzietne osoby jak ja zachęcić do ponownego rozważenia kwestii rodzicielstwa. No i choć nie rżałam ze śmiechu jak wiele osób wokół mnie na sali kinowej (daję słowo, że jednej pani aż nosem poszło gdy zobaczyła jak mamuśki balują) to jednak parę razy się uśmiechnęła, niemal bez zażenowania. Przewrotnie podoba mi się też wyrachowanie twórców, których widać, że nadrzędnym celem było zarobienie wielkiej kasy, bo to się udało. W Złych mamuśkach nie ma niczego oryginalnego, fabuła jest tak wtórna jak to tylko możliwe i oparta na samych stereotypach, a jednak daje nam coś, co cenimy bardziej niż nowość i oryginalność, czyli poczucie swojskości, gładkiego przechodzenia od sceny do sceny i precyzyjnego odmierzenia porcji emocji. Za to kochamy amerykańskie kino.

Skomentuj

Do utraty sił

Takie filmy jak ten przywracają nam wiarę w dobre kino. Niby nic specjalnego, dramat sportowy o bokserze, który z dna wspina się na szczyt, przy okazji rozwiązując swoje problemy rodzinne. Ale proszę państwa, jak to jest pokazane! Filmów o podobnej tematyce widziałam już kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt, a mimo tego aż cała się trzęsłam od emocji. Do utraty sił ma klasę najlepszych filmów z tego gatunku i może być spokojnie porównywany z Rockym (choć ja osobiście bardziej lubię Million Dolar Baby i Warriora). Film naprawdę angażuje widza, momentami wzrusza, ale i denerwuje, a po jego obejrzeniu nie można się oprzeć wrażeniu, że uczestniczyliśmy w czymś niepokojąco wręcz prawdziwym. Widać doświadczenie reżysera Antoine’a Fuqua, który sam intensywnie trenuje boks, dodało zupełnie nową jakość do dobrze nam znanej opowieści o bohaterze, u którego siłę mięśni przewyższa tylko hart ducha.

Skomentuj