Nie spieszyło mi się szczególnie do tej lektury. Proza Doris Lessing zawsze wydawała mi się jakąś taka jałowa, usypiająca i pusta, choć nie dotyczy to genialnego O kotach. To co noblistka robi na stronach tej książki dla ludzkiego postrzegania tych niezwykłych zwierząt jest przewspaniałe. To dzięki niej mam swoich kocich podopiecznych. Niestety Idealne matki nie wzbudzają już we mnie takich zachwytów, zapewne dlatego, że są o ludziach, a nie o zwierzętach (że niby o zwierzakach można z pasją i wzruszeniem, a o ludziach tylko zimno i sucho). Muszę jednak przyznać, że przyjemnie się zaskoczyłam, a całą, co prawda niewielką książeczkę, wciągnęłam jednym tchem. Może aż tak by mi się nie spieszyło, gdyby nie wszechobecne reklamy filmu i opisy na okładce opowiadania, zapewniające o strasznych skutkach zgubnej namiętności. Czytam więc i czytam, a tam nic. Nie napiszę jak się kończą Idealne matki, ale zapewniam, że nie ma żadnej spektakularnej katastrofy. Swoją drogą to fatalny pomysł, by na okładce zdradzać jak się sprawa zakończy, w dodatku niezgodnie z prawdą.
Komentarz