Zachwycił mnie ten film. Nie spodziewałam się za wiele, prawdę mówiąc myślałam, że siadam do oglądania filmu Arctic, którego zapowiedzi wcześniej widziałam (też z Madsem…
2 komentarzeTag: Mads Mikkelsen
On wrócił, tym razem w wersji filmowej. Z pewnym niepokojem zasiadłam do seansu, gdyż satyryczna powieść Timura Vermesa (także zatytułowana On wrócił), szalenie zabawna, ale również gorzka i wymowna, wydawała mi się czymś nieprzekładalnym na język kina, a jednak adaptacja jest równie interesująca. Polecam ją każdemu, komu spodobała się wersja literacka tej opowieści, zwłaszcza, że filmowcy wnieśli do niej nową jakość, czyniąc z On wrócił bardzo aktualny komentarz do bieżących wydarzeń na świecie. No i nie można sobie odmówić przyjemności patrzenia na twarze autentycznych, nieświadomych, Bogu ducha winnych niemieckich przechodniów, których zaczepia mężczyzna łudząco podobny do Hitlera, a oni zachowują się nadzwyczaj uprzejmie, co wcale im nie przeszkadza w wygłaszaniu bardzo radykalnych tez. To zdziwienie, konsternacja, a potem radosny zachwyt! Koniecznie trzeba to zobaczyć.
KomentarzPodejrzewam, że do tego momentu dotrwali tylko najbardziej odporni fani serialu. O ile poprzednia seria jakoś się jeszcze trzymała kupy, dostawaliśmy to co tak pokochaliśmy w Hannibalu na początku, o tyle trzecia odsłona to już zupełny niewypał. Najbardziej rozczarowała mnie ziejąca z większości scen koszmarna nuda, zupełny brak logiki, mętne dialogi oraz teatralna drętwota. Nie mogę także zapomnieć o dziwnej kompozycji serii, która dzieli się jakby na dwa osobne bloki, czyli Hannibal we Florencji i Hannibal uwięziony. Zapewne wśród rezygnujących z oglądania serialu, największa fala przypadła na tych, którzy myśleli zwyczajnie, że przygoda się skończyła, gdy kanibal się poddał. No, ale najgorszy był oczywiście finał.
KomentarzCoraz bardziej lubię Madsa Mikkelsena, a jego rola w Polowaniu utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że jest to naprawdę dobry aktor. To wielce zadziwiające jak ktoś o wyrazie twarzy wkurzonego wampira, potrafi się wcielać w różnorodne role i za każdym razem wzbudzać sympatię widzów. Udało mu się nawet ożywić ten duński dramat o domniemanym pedofilu, choć w samej historii nie ma nic szczególnie zajmującego. Gdyby nie jego rola, byłby to typowy nijaki film obyczajowy z cyklu Okruchy życia, o tym jak wioskowe głupki kierując się kilkoma słowami małej dziewczynki, zrobiły niewinnemu facetowi z życia prawdziwe piekło.
SkomentujO, zaprawdę dla takich momentów warto być pochłaniaczem popkulturowej papki! Kultowa książka, przerobiona na jeszcze bardziej kultowy film, teraz została wykorzystana do stworzenia zapewne kultowego serialu. No czysta poezja. Znaleźli się oczywiście wielbiciele twórczości Harrisa, którzy uważają, że takie przeróbki to profanacja, a Lectera i jego partnera/arcywroga nie mają prawa zagrać inni aktorzy oprócz wielkiego duetu Foster-Hopkins. I dobrze, niech sobie narzekają. Ja tymczasem napawać się będę perfekcyjnie przygotowanym widowiskiem, które okazuje się groteskową ekspozycją anomalii, patologii i perwersji.
7 komentarzyNudna jak flaki z olejem duńska produkcja filmowa, stworzona i zagrana przez ludzi, których nazwisk i tak nie znamy i raczej nie zapamiętamy. W rolach głównych: francuska postępowa myśl oświeceniowa, próbująca wedrzeć się na zapóźniony cywilizacyjnie dwór duński; szalony i zdziecinniały król-hulaka, który, jak się okazuje, tylko gra wariata bo jest nieśmiały; młoda mdła królowa o gołębim sercu i płonących lędźwiach, świeżo sprowadzona z Anglii; lekarz-filozof z tłustym kucykiem, którego niby gra aktor wcześniej będący czarnym charakterem w poprzednim Bondzie, a którego też nikt raczej nie kojarzy. Właściwie to tylko ten nieszczęsny król budzi naszą sympatię. Jak każdy historyczny wariat, dziś byłby zapewne uznany za bardzo barwnego ekscentryka. Jest kimś w rodzaju beztroskiej gwiazdy rocka na trupio poważnym i zimnym królewskim dworze. Film właściwie pokazuje, że król jest niepotrzebny, a państwem może rządzić absolutnie każdy.
Komentarz