Tegoroczny remake wyprodukowanego w 1977 roku serialu nie bardzo zachęca do obejrzenia oryginału (choć rodzice zachęcają, twierdzą, że warto i wspominają z przejęciem). Niestety nowe Korzenie zrobiła stacja History Channel, która jak chce to potrafi (Wikingowie), ale często też wypuszcza usypiacze pokroju Biblii. To może niepoprawne politycznie, bo temat jest tak ważny i poważny, że wszyscy powinniśmy wypowiadać się o nim z szacunkiem i niemal na kolanach, ale niestety to właśnie taki klasyczny niedzielny przynudzacz. Z jednej strony mamy wiele scen przesiąkniętych przemocą, krew tryska z biczowanych niewolników, a tragedia rozdzielonych rodzin rozdziela serca, a z drugiej strony na samą myśl o nieznośnym patosie, dłużyznach i elementach realizmu magicznego, które niezgrabnie wpleciono w fabułę, chce mi się ziewać. Po raz kolejny muszę napisać (ostatnio coraz częściej mi się to zdarza), że tak ważny temat zasłużył chyba na lepszą ekranową wersję.
SkomentujTag: Laurence Fishburne
Podejrzewam, że do tego momentu dotrwali tylko najbardziej odporni fani serialu. O ile poprzednia seria jakoś się jeszcze trzymała kupy, dostawaliśmy to co tak pokochaliśmy w Hannibalu na początku, o tyle trzecia odsłona to już zupełny niewypał. Najbardziej rozczarowała mnie ziejąca z większości scen koszmarna nuda, zupełny brak logiki, mętne dialogi oraz teatralna drętwota. Nie mogę także zapomnieć o dziwnej kompozycji serii, która dzieli się jakby na dwa osobne bloki, czyli Hannibal we Florencji i Hannibal uwięziony. Zapewne wśród rezygnujących z oglądania serialu, największa fala przypadła na tych, którzy myśleli zwyczajnie, że przygoda się skończyła, gdy kanibal się poddał. No, ale najgorszy był oczywiście finał.
Komentarz