Pomiń zawartość →

Tag: lata dziewiędziesiąte

Everything Sucks!

Nastolatki i nostalgia to najlepiej się ostatnio sprzedające tematy serialowe, a najbardziej dochodowe wydaje się być, jak w przypadku Stranger Things, połączenie obu. Jeszcze nie wyeksploatowaliśmy do końca lat 80-tych, a tu już moda na 90-te puka do drzwi, co w sumie mnie bardzo cieszy, bo ta dekada wydaje mi się odrobinę mniej bolesna dla oczu no i byłam już w niej w miarę świadomym człowiekiem, więc pamiętam co nieco. Nowa produkcja od Netflixa ma wszystko by stać się kolejnym wielkim hitem, serial idealnie nadaje się do obejrzenia na jeden raz, ale pomimo sporej widowni, już na starcie, ma równie wielu krytyków, co fanów. Niestety, już przy pierwszych scenach pierwszego epizodu zrozumiałam, co się tym wybrednym może nie podobać. Ktoś tu się za mocno postarał, za bardzo zainspirował.

Skomentuj

Powrót do młodości, czyli o żerowaniu na nostalgii widzów

Choć termin „żerowanie” może się źle kojarzyć, ja osobiście nie mam nic przeciwko temu by kino i telewizja zajmowały się intensywniej dekadami, na które przypadało moje dzieciństwo. Mam świadomość, że pokolenie moich rówieśników, trzydziestokilkulatów, chętnie płaci za możliwość przeniesienia się choćby na chwilę do czasów, gdy wszystko wydawało się prostsze i normalniejsze, a opowiadane na ekranie historie miały jasną, czarno-białą wymowę. Zresztą, kto nie idealizuje swojego dzieciństwa, komu nie wydaje się, że był wtedy najszczęśliwszy? Czasem tylko dziwi mnie to, że młodszym widzom, którzy nie mogą tamtych czasów pamiętać, produkcje bazujące na nostalgii wydają się jeszcze ciekawsze niż nam. Czy oni naprawdę nie widzą, jakie te czasy, nawet schematycznie przedstawione w telewizji, były siermiężne i kiczowate wizualnie? A może właśnie przez ten plastik i szaroburą kolorystykę rzeczy wydają się dzieciakom prawdziwsze i stąd, zupełnie niezrozumiały dla mnie, sukces serialu Stranger Things.

2 komentarze

Najlepszy ojciec świata, czyli Louis Huang z Fresh Off the Boat

Dziś Dzień Ojca i z początku chciałam wam zafundować zestawienie moich ulubionych filmowych postaci tatusiów, jednak zdecydowałam się w końcu na jednego, ale specjalnego pana. Ten miesiąc upłynął nam pod znakiem drugiego sezonu rewelacyjnego serialu Fresh Off the Boat, w którym zarówno postać taty Louisa, jak i matki Jessiki, zostały wyeksponowane jeszcze bardziej niż w pierwszym sezonie, gdzie skupialiśmy się głównie na perypetiach ich syna Eddiego. Mieliśmy okazję poznać ojca rozkosznej trójki urwisów nieco bliżej, także w serii przekomicznych retrospekcji, dzięki czemu chyba żaden fan serialu nie może mieć wątpliwości, że grany przez Randalla Parka (to ten pan, który zagrał Kim Dzong Una w Wywiadzie ze Słońcem Narodu) Louis Huang zasługuje na tytuł ojca roku, a nawet dekady.

Skomentuj

Łukasz Orbitowski, Inna dusza

Jutro Dzień Ojca i z tej okazji powieść szczególna, w której tatusiom poświęca się wiele miejsca. Zastanawialiście się kiedyś jak to jest z tymi świętami, że przecież Dzień Matki jest tradycyjnie polski i odnosi się bezpośrednio do mitu Matki Polki, a obchodzony nad Wisłą od kilku lat i zapożyczony z Zachodu Dzień Ojca jakiś taki nadal obcy i do polskości niepasujący? Ja się zastanawiałam do wczoraj, ale po lekturze Innej duszy wszystko mi się w głowie na ten temat wyklarowało. Czytając o przygodach nastolatków, jednego z rodziny uchodzącej niemal za wzorcową, a drugiego z tzw. patologii, doszłam do wniosku, że święto polskich męskich rodzicieli to byłby jakiś okrutny żart. Łukasz Orbitowski kreśli różne warianty tego, co można uznać za stereotyp polskiego ojca i jego wyobrażenia doskonale zlewają się z moimi. Kto chciałby bowiem obchodzić dzień sztywnego, zasadniczego, zimnego jak lód mądrali, znającego się na wszystkim, lub tym bardziej alkoholika pijącego po bramach i rujnującego psychicznie i fizycznie swoją rodzinę? Trzecim stereotypem ojca Polaka, który mi przychodzi do głowy, jest ojciec-alimenciarz, uchylający się przed wspieraniem finansowo rodziny po rozwodzie. Wiem, że trochę to smutne, bo w końcu są też w narodzie porządne Janusze, a w młodszym pokoleniu też i tatusiowie na modłę całkiem zachodnią, ale jednak tatuś-sztywniak i tatuś-pijak przeważają, przynajmniej w mojej wyobraźni.

Skomentuj

Joy

Joy to film, który nie ma litości dla widzów. Bohaterka ma tak bardzo w życiu pod górkę, zawsze jej wiatr w oczy i pupa z tyłu, a finał jest tak mało pokrzepiający i rozładowujący to całe zgromadzone przez dwie godziny napięcie, że moje odczucia po seansie były takie, jakbym przez cały ten czas patrzyła na podpiekanie Jennifer Lawrence na wolnym ogniu lub na posypywanie jej ran solą, po czym na samym końcu ktoś dałby jej szklankę wody. Coś jest nie tak z proporcjami tej mega amerykańskiej tragikomedii i nawet dziwaczne indywidua z oglądanej przez matkę głównej bohaterki telenoweli nic tu nie pomogą. Nowego dzieła Davida O. Russella nie ogląda się z zaciekawieniem, ani nawet z przejęciem (bo w końcu temat ważny), a jedynie z narastającą, pulsującą frustracją, która zupełnie niczemu nie służy.

Komentarz