Pomiń zawartość →

Tag: Kodi Smit-McPhee

Slow West

Nie będę ukrywać, że tradycyjne westerny nudzą mnie straszliwie. Kojarzą mi się nieodmiennie z niedzielnymi leniwymi popołudniami, gdy ciężka od przejedzenia obserwowałam mojego tatę, który, jak wszyscy inni ojcowie w Polsce, cieszył się, że znów leci jego ulubiony czterogodzinny western, taki sam jak każdy inny film o Indianach i strzelaniu do siebie w samo południe. Zgroza! Na szczęście z tymi nudnymi i źle nakręconymi koszmarkami Slow West ma niewiele wspólnego, a raczej ma z nimi tyle wspólnego co grafiki Andy’ego Warhola ze zwyczajnymi zdjęciami. Choć raz reklama nie kłamie i ten film naprawdę jest nakręcony w klimacie dzieł Wesa Andersona. Obejrzyjcie koniecznie i dajcie się porwać metafizycznemu odczuciu znalezienia się w pętli czasoprzestrzennej.

Komentarz

Ewolucja planety małp (Dawn of the Planet of the Apes)

ewolucja-planety-malpFilmowa seria o Planecie Małp to coś, do czego zawsze chętnie wracam. Podobnie jak poprzednie, nowa produkcja z tej serii nie jest dla mnie wcale przypowieścią o ludzkiej słabości (złu), czy o dylematach władzy. Ja najbardziej się przejmuję krzywdą zwierząt i naprawdę cieszą mnie filmy, w których bracia mniejsi wreszcie się buntują przeciwko szowinizmowi gatunkowemu i postanawiają zawalczyć o swoją pozycję w łańcuchu pokarmowym. Cieszy mnie bardzo to, że ktoś wydał tyle pieniędzy na efekty specjalne i zatrudnił nawet całkiem przyzwoitych aktorów, by pokazać piękno świata, w którym to ludzie są zagrożoną mniejszością. Z widzami kibicującymi ludzkim niedobitkom raczej się nie zrozumiemy.

Skomentuj

Kongres

Kongres / Ari FolmanNajnowszy film Ariego Folmana, oparty na motywach opowiadania Stanisława Lema (o czym do znużenia nam się przypomina, co jest chyba przejawem dumy narodowej) zapewne jak zwykle w takich przypadkach nie spodoba się tylko tym, którzy są żarliwymi fanami twórczości wielkiego pisarza. Takie osoby często mają pretensje nie tylko o to, że film nie oddaje wiernie, strona po stronie, treści dzieła literackiego, ale w ogóle o sam fakt, że ktoś bruka kultowe książki przenosząc je na ekran. Tacy konserwatyści, jak już pójdą na Kongres do kina, to zapewne z wcześniejszą intencją przyczepienia się do wszystkiego, do czego tylko się da. Ja na szczęście do takich osób jeszcze nie należę (choć jeśli chodzi o inne wielkie dzieła nie bywam tak tolerancyjna), prawdopodobnie dlatego, że moja przygoda z Lemem dopiero się zaczyna. Dlatego też moje serce radowało się wczoraj przeogromnie podczas seansu, który okazał się prawdziwą ucztą dla wyobraźni. To właśnie dla takich projektów wymyślono kino!

Skomentuj