Pomiń zawartość →

Tag: Kino Świat

Kler

No i stało się. Wreszcie nadeszła długo oczekiwana premiera filmu Kler Wojciecha Smarzowskiego. Dzięki (a nie mimo) ogromnemu sprzeciwowi władz kościelnych i środowisk prawicowych, obraz zyskał gigantyczną darmową reklamę, o czym świadczą tłumy na premierowych pokazach. Daję słowo, że tulu ludzi naraz w kinie nie widziałam od czasu pamiętnej premiery Pięćdziesięciu twarzy Greya. Widać zostały jeszcze w narodzie resztki zdrowego rozsądku, każące nam wszystkim wreszcie spojrzeć w oczy przykrej prawdzie o zepsuciu toczącym polski Kościół. Jeśli możecie, idźcie na Kler jak najszybciej i sami się przekonajcie jaka to ciekawa, ważna i empatycznie opowiedziana historia.

5 komentarzy

Jestem taka piękna!

Film obejrzałam ze dwa tygodnie temu, bo zapowiadał się na coś wartościowego. Niestety totalnie rozczarował. Nie zamierzałam o nim pisać, zdając sobie sprawę, że nie każdemu z czytelników odpowiada moje marudzenie, ale już nie mogę wytrzymać ciągłych zachwytów nad tą komedią, a szczególnie nad rolą Amy Schumer. Myślę sobie, że nie tylko mnie ona denerwuje, nie tylko ja nie przepadam za robieniem z widzów idiotów i wreszcie nie tylko ja gorąco współczuję prawdziwym aktorom, którzy tu zagrali (takim jak Michelle Williams) wstydu brania udziału w tak żenującym projekcie.

Komentarz

Geniusz

Choć uwielbiam czytać, książki kocham ponad wszystko i od zawsze fascynowały mnie filmowe biografie wielkich pisarzy, to jednak za nic nie obejrzałabym Geniusza po raz drugi. Zwyczajnie należę do tych widzów, którzy nie są w stanie wciągnąć się w historię jeśli nie mogą ani zrozumieć głównego bohatera, ani go polubić. Wiem, że to małostkowe i nie powinno mieć znaczenia w ogólnej ocenie filmu, ale jednak dla mnie znaczy bardzo dużo. Choć dostajemy obraz przyjemnie teatralny, stylowy i inteligentny, a w dodatku wiele mówiący o historii literatury, to jednak górująca nad wszystkim antypatyczna osobowość Wolfe’ego, nadpobudliwego, zarozumiałego, hałaśliwego i egzaltowanego powieściopisarza, psuje całą frajdę z oglądania. Mówiąc prościej, przez cały seans miałam wrażenie, że gdyby nie te ciągłe wybuchy petard (a każde pojawienie się Jude’a Law na ekranie jest takim wybuchem) mielibyśmy do czynienia z naprawdę zajmującą historią.

Skomentuj

Facet na miarę

Odkąd zobaczyłam Virginię Efirę w Miłości po francusku, zachwycam się jej pozytywną energią i słoneczną aurą. Nic dziwnego, że to właśnie ona jest królową francuskich komedii romantycznych. A gdy jeszcze do tego w filmie towarzyszy jej ktoś taki jak Jean Dujardin (to ten przystojny pan, który dostał Oskara za rolę w Artyście) nikt nie może mnie powstrzymać przed zobaczeniem tej komedii. Efekt jest ciekawy, choć przyznam, że spodziewałam się czegoś więcej. Facet na miarę to rzecz ciepła, zabawna, urocza i do obejrzenia nawet więcej niż jeden raz. Jeśli lubicie klasyki komedii francuskiej i wzruszające miłosne historie, raczej się nie zawiedziecie.

Skomentuj

Piknik z niedźwiedziami

Nawet jeśli zobaczę tysiąc podobnych produkcji, to tysiąc pierwszą filmową opowieść o tym jak ludzie ruszają w drogę, stają do walki z przyrodą i własnymi słabościami, także chętnie obejrzę. Całkiem niedawno mieliśmy na ekranach Wild z Reese Witherspoon, rzecz bliźniaczo podobną do tego filmu, no i oczywiście fantastyczny Revenant, który na długo pozostanie niedościgłym wzorem tego, jak prawdziwi mężczyźni powinni sobie radzić w śnieżnych górach i dzikich lasach. Pomimo tego Piknik z niedźwiedziami ogląda się naprawdę miło. Nie jest to jakieś wybitne dzieło, bardziej jeden z tych filmów, na które patrzymy przysypiając z przejedzenia po niedzielnym bądź świątecznym obiedzie, jednak zachęcam do obejrzenia, bo i takie historie są w kinie potrzebne. Wielkim plusem jest to, że tutaj, w drogę, która ma działać kojąco i leczniczo na życiowe kłopoty i smutki, ruszają dwaj panowie w wieku bardzo zaawansowanym, którzy nadają nowe znaczenie tryumfowi ducha nad materią i walce z przyrodą (która wydaje się niczym w porównaniu z walką z własnym słabnącym ciałem).

Skomentuj

Nienasyceni

Jestem miłością, poprzedni film Luki Guadagnino, należy do moich ulubionych obrazów wszech czasów. Jego główną zaletą (w moim subiektywnym odczuciu oczywiście) jest poświęcenie całej uwagi nie tyle postaci, którą gra Tilda Swinton, lecz samej aktorce, jej niezwykłej osobowości, wrażliwości i urodzie. W Nienasyconych jest podobnie i jak dla mnie to wystarczający powód nie tylko do tego, by wybrać się do kina, ale by obejrzeć ten film jeszcze wiele, wiele razy. Oczywiście, tak samo jak w przypadku Jestem miłością, nie jest to film dla każdego. Jeśli lubicie rozbudowane dialogi, chcielibyście znać wszystkie motywacje psychologiczne postaci, no i ogólnie w filmach szukacie czegoś innego niż piękne zdjęcia i klimat, to raczej nie jest to kino dla was. Jeśli jednak, tak jak ja, od miesięcy przebieraliście nóżkami w oczekiwaniu na ten wiekopomny moment, kiedy na ekranie pojawi się dwójka waszych ulubionych aktorów, czyli Swinton i Fiennes, to nie będziecie zawiedzeni. Zarówno jej, jak i jego, jest na ekranie bardzo dużo, momentami widać niemal zbyt wiele:)

Skomentuj

Sekret w ich oczach

Nie będę się wymądrzać czy cwaniakować i przyznam od razu, że nie widziałam argentyńskiego oryginału. Zaczęłam od wersji amerykańskiej, mając nadzieję, że jakoś mnie zachęci, ale teraz już wiem, że nie chcę więcej słyszeć o tej historii. Nie mam pretensji o to, że Sekret w ich oczach to film słaby, ale o to, że nudny i męczący już tak. Finał jest naprawdę dobry i zaskakujący, ale to za mało by usprawiedliwić półtora godziny czekania na to aż coś się wydarzy. Nie chodzi już nawet o to, że postaci są jakimiś niewiarygodnymi, bezdusznymi robotami, ale i o to, że scenariusz skupia się na mieliznach, podczas gdy mógłby popłynąć w fascynujące głębiny. Co jest tu tymi mieliznami? Oczywiście to, czego nienawidzę najbardziej w każdej opowieści kryminalnej, czyli niekończące się spory o to, co jest czyim uprawnieniem, jakie są zarządzenia i przepisy, jak działają wewnętrzne procedury wymiaru sprawiedliwości. Dosłownie robi się niedobrze od tych jałowych przepychanek, rozwadniających prawdziwą historię.

Skomentuj