Dawno już nie byłam w kinie, bo jakoś nic szczególnie porywającego nie puszczali ostatnio. Wczoraj jednak zdecydowałam się w końcu ruszyć z kanapy i poczłapałam na Zanim zasnę. Naprawdę nie spodziewałam się niczego wybitnego, wystarczyłaby godziwa rozrywka. Zamiast tego wynudziłam się niemiłosiernie, choć to dziwne, bo film jest krótki, a do tego jeszcze się sfrustrowałam postacią głównej bohaterki. Naprawdę w tym przypadku nie dziwie się wszystkim tym, którzy wypisują na forach, że książka była lepsza. Nie żebym czytała powieść S.J. Watson. Po prostu trudno, żeby była gorsza od tego niby thrillerowego drętwiaka.
2 komentarze